Idąc znajomą trasą w kierunku Prospect Parku, zastanawiałam się jak to możliwe, że sierpień już prawie się skończył. Słońce wciąż dosyć mocno grzało, ale w powietrzu dało się wyczuć pierwsze oznaki nadchodzącej jesieni. Lekki wiatr poruszył gałęziami drzew, a kilka liści spadło z nich pod moje nogi. Nie zauważałam tych drobnych zmian, bo po prostu mnie one nie obchodziły, ale teraz zaczynałam doceniać wakacje. Przynajmniej nie musiałam chodzić do szkoły. Niestety za trzy dni miało się to skończyć, gdyż rozpoczynał się mój ostatni rok edukacji w liceum. Oczywiście praktycznie w ogóle o tym nie myślałam, ale teraz, kiedy do pierwszej lekcji pozostało tak niewiele czasu, coraz częściej dopadały mnie nerwy i strach. Wiedziałam, że będę miała przy sobie przyjaciół, ale mimo to nie podobała mi się perspektywa siedzenia w dusznym budynku pełnym ludzi przez siedem godzin dziennie. Zastanawiałam się nawet, czy nie zrezygnować całkowicie ze szkoły, jednak przypominałam sobie wtedy o babci i dziadku. Sprawiałam im już wystarczająco dużo problemówi i nie chciałam, by załamali się wieścią, że nie potrzebuję liceum.
Westchnęłam głośno, przeczesując ręką moje długie, czarne włosy. Właśnie dotarłam na miejsce i usiadłam na ławeczce w jednej z uroczych, drewnianych altanek nad jeziorem. Często spotykaliśmy się tutaj z Leonem, by po prostu pogadać. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Zawsze potrafił mnie rozbawić, doradzić albo podnieść na duchu, co bardzo w nim ceniłam. Był specyficznym chłopakiem, jego charakter nie każdemu przypadał do gustu, ale mnie jakoś nie odstraszył. Szybko stało się jasne, że Diane miała co do niego rację: Leon rzeczywiście ciągle spotykał się z jakimiś dziewczynami, a z żadną z nich nie widziałam go dłużej niż dwa tygodnie. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie niepoprawnego podrywacza i niezłego palanta, ale przy bliższym poznaniu okazał się niezwykle wartościowym człowiekiem. Kiedy dopadał mnie gorszy dzień, miałam wszystkiego dosyć albo nie wiedziałam po co właściwie jeszcze żyję, dzwoniłam do niego, a on pomagał mi się z tym uporać. Tłumaczył cierpliwie, że muszę zaakceptować to, co się stało, i że nie powinnam odpychać od siebie dziadków. Zawsze po takiej rozmowie szłam do nich, by przeprosić za swoje zachowanie i spędzić z nimi trochę czasu.
- Hej, Jeżyku. Długo czekałaś? - zapytał Leon, siadając obok mnie i skutecznie wyrywając z rozmyślań.
Przezwisko to nadał mi całkiem niedawno, kiedy podczas jednego ze spacerów natknęliśmy się na malutkiego jeża, próbjującego przejść na drugą stronę ścieżki. Leon o mało co na niego nie nadepnął, ale w ostatniej chwili go zatrzymałam. Rozczuliłam się wtedy i zachwycałam zwierzątkiem. Uwielbiałam jeże, bo były niezwykle urocze, ale kryły delikatne wnętrze pod kulą groźnych kolców, podobnie jak ja.
- Trochę, ale to nic - odpowiedziałam.
- Wybacz, poznałem po drodze fajną laskę.
- Serio? - Uniosłam brwi. - Dla ciebie naprawdę każde miejsce jest dobre, żeby kogoś poderwać.
Chłopak zaśmiał się.
- Cóż mogę poradzić, że tak działam na kobiety. Ty za to wyglądasz, jakby brakowało ci dobrego seksu.
Spojrzałam na niego przymrużonymi groźnie oczami i dałam kuksańca w ramię, udając obrażoną.
- Pieprz się, Leon - powiedziałam, nie mogąc jednak opanować uśmiechu.
Zbliżył się i wyszeptał do mojego ucha:
- Zamierzam.
- Jesteś obleśny. No to kim jest ta szczęściara? - zapytałam z ironią.
- Ma na imię Amber, jest w naszym wieku - odparł, opierając się wygodnie o ścianę altanki.
Wiedziałam, dlaczego dziewczyny tak na niego lecą. Był bardzo przystojny z tymi lekko potarganymi, ciemnobrązowymi włosami i hipnotyzującymi oczami, poza tym umiał z nimi rozmawiać i sprawić, by z miejsca go polubiły. Ja nigdy nie patrzyłam na niego w ten sposób, całkowicie odpowiadała mi nasza przyjacielska relacja.
- Nawet się nie spodziewa, co ją czeka - powiedziałam z udawanym współczuciem w głosie.
Owszem, czasami było mi żal lasek, z którymi umawiał się Leonard, ale uważałam, że same są sobie winne. Nikt ich nie zmuszał, żeby wskakiwały mu do łóżka.
- Takie życie. - Wzruszył ramionami. - Dasz wiarę, że zostało tylko pięć dni wakacji? Powinniśmy się dobrze zabawić, zanim wrócimy do tego piekła zwanego szkołą.
- Całkowicie popieram ten pomysł.
- Ostatnia klasa będzie mordercza - westchnął. - Jesteś na to gotowa?
- Dam sobie radę. To co z tą imprezą?
- Pytam poważnie, Mel. Wiem przecież, że chciałaś rzucić liceum. - Spojrzał na mnie z troską w oczach.
Przechyliłam lekko głowę.
- Nie musisz się martwić, przysięgam. Będę grzecznie chodzić do szkoły i odrabiać prace domowe.
- A co z college'm? Myślałaś już, gdzie złożysz papiery?
- Jezu, Leon, przestań gadać jak moja babcia. Nie, nie zastanawiałam się nad tym. Mam kupę czasu, żeby się na coś zdecydować - odparowałam. - Jeśli w ogóle się na coś zdecyduję - dodałam trochę ciszej.
- Okay, przepraszam. To twoja sprawa, nie będę cię do niczego namawiać.
- Dzięki. A ty co chciałbyś studiować?
Chłopak uśmiechnął się chytrze.
- Kryminologię. Zamierzam pracować w policji.
Rozdziawiłam ze zdziwienia usta.
- Wow, serio? Dlaczego akurat to?
- Bo ja wiem? - Leon zmarszczył czoło. - To ciekawe zajęcie, zawsze będzie się coś działo. Poza tym fascynuje mnie kryminalny świat i motywy przestępców.
- Całkiem fajna sprawa. W takim razie trzymam za ciebie kciuki. - Uniosłam kąciki ust.
- Jestem pewien, że ty też coś dla siebie znajdziesz. Naprawdę nic nie chodzi ci po głowie?
Spojrzałam na błękitne jezioro nieopodal mnie i zastanowiłam się chwilę nad jego słowami, ale miałam kompletną pustkę w głowie. Zupełnie nie wiedziałam, czym mogłabym się zająć w przyszłości. Dotarło też do mnie, że wcale nie chcę tego wiedzieć.
Wzruszyłam ramionami, odpowiadając:
- Na razie nie, ale coś wymyślę.
- Nie przejmuj się. Masz rację, jest jeszcze dużo czasu. Dostaniesz się, gdzie tylko zechcesz.
- Taa, wystarczy tylko wziąć się w garść i ostro zakuwać w tym roku, co? - Spojrzałam na niego z przekąsem.
Przyjaciel roześmiał się.
- Coś w tym stylu.
- To już chyba wszystko - powiedziałam, zamykając lodówkę wypełnioną alkoholem.
- Świetnie, zdążymy jeszcze obejrzeć jakiś film. - Uśmiechnęła się Diane.
Impreza na zakończenie wakacji miała się odbyć za niecałe dwie godziny w jej przestronnym, nowocześnie urządzonym domu. Rodzice rudowłosej pracowali jako przedstawiciele handlowi w tej samej firmie, więc często wyjeżdżali razem w delegacje, zostawiając dziewczynę samą. Szczerze mówiąc, od kiedy się zaprzyjaźniłyśmy, widziałam państwo Falore tylko dwa razy i byłam niemal pewna, że nie wiedzieli, jak mam na imię. Diane skarżyła mi się, że praktycznie nie zwracają na nią uwagi i nigdy nie znajdują dla niej czasu. Głównie dlatego stała się taka buntownicza, chciała zostać zauważona. Mimo jej usilnych starań, rodzice wciąż nie dostrzegali, jak bardzo ją ranią. Jedyne czego od niej chcieli, to żeby dostała się na jakieś dobre studia. Tymczasem Diane miała duszę artystki i marzyła o własnym studiu fotograficznym. Pokazywała mi wiele ze swoich zdjęć i były naprawdę niezłe, więc trzymałam kciuki, żeby jej plan wypalił.
Weszłyśmy po schodach do pokoju dziewczyny, by tam włączyć jakiś przygodowy film. Obie nienawidziłyśmy komedii romantycznych, które większość nastolatek tak uwielbiała. Uważałyśmy, że przekłamują rzeczywistość i nadają się tylko dla głupiutkich, zakompleksionych lasek. Rozsiadłyśmy się wygodnie na wielkim łóżku Diane, a na ekranie laptopa pojawił się widok najsławniejszego poszukiwacza przygód - Indiany Jones'a.
- Może my też powinnyśmy się wybrać w taką ekscytującą podróż po zakończeniu roku - westchnęła z rozmarzeniem moja rudowłosa przyjaciółka.
- Wybacz, ale chyba mnie nie stać - odpowiedziałam z buzią pełną maślanego popcornu.
Dziewczyna odwróciła się do mnie i spojrzała mi z powagą w oczy.
- Wezmę kasę od rodziców. Pojechałybyśmy na przykład na Karaiby. Posłuchaj tylko: gorące słońce, przejrzyste morze i my na hamakach z koktajlami w dłoniach. - Widziałam jak zaświeciły jej się oczy na tę myśl.
- To bardzo odległe plany, Dee. Zastanowimy się nad tym później.
Mina jej zrzedła, jakby się nie spodziewała, że nie zachwycę się tym pomysłem tak samo jak ona. Wzruszyła tylko ramionami, odpowiadając:
- Jak chcesz.
- Tylko się na mnie nie obrażaj, okay?
- Po prostu czasem cię nie rozumiem, Mel. To taki genialny plan, w dodatku nie będziesz musiała za nic płacić.
- Przecież wiesz, że nie lubię niczego planować. I to z takim wyprzedzeniem.
- Tak, wiem - westchnęła. - Przepraszam cię, pomyślałam tylko, że zrobimy razem coś fajnego. Wyrwałybyśmy się z miasta, tylko ty i ja. Naprawdę cię to nie kusi? - Spojrzała na mnie błagalnie.
Jej mina zbitego psiaka wywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- Dobra, niech ci będzie. - Przewróciłam oczami.
- Naprawdę? - pisnęła, rzucając mi się na szyję.
- Tak, zgadzam się, ale pod warunkiem, że sama opłacę przynajmniej połowę kosztów.
Odsunęła się ode mnie.
- Poprosisz dziadków?
- Może. Nie wiem jeszcze. Wracajmy do filmu - powiedziałam, zanurzając rękę w misce z popcornem.
- Szybko im poszło - mruknęłam do Diane, wskazując całujących się.
- Najważniejsze, że dobrze się bawią - odpowiedziała z uśmiechem.
- Moim zdaniem brak im klasy.
- Co ty dzisiaj tak zrzędzisz? Tobie chyba też by się przydał jakiś chłopak.
Przewróciłam oczami.
- O co wam chodzi z tym damsko-męskim kiczem? Nie potrzebuję nikogo.
- "Wam"? - Uniosła brwi, popijając drinka.
- Leon powiedział mi przedwczoraj coś podobnego. Dlatego ogłaszam wszem i wobec, że nie szukam chłopaka.
- Spokojnie, to była tylko luźna sugestia.
- No to nic więcej na ten temat nie sugeruj.
Frontowe drzwi się otworzyły i weszli przez nie Leon z Markiem. Podeszli do nas, uśmiechając się łobuzersko.
- Słyszałem o jakiejś imprezie, ale nie wiem czy to tutaj. Strasznie tu drętwo - stwierdził Mark.
Diane roześmiała się głośno.
- Skoro już jesteście, to zapewne zaraz coś się zacznie dziać.
- Wybacz, ale ja się dzisiaj skupię na Amber - odparł Leon z błyskiem w oczach.
- Zaprosiłeś ją? - zainteresowałam się.
- Mhm. Mam ambitne plany. - Wyjął sobie piwo z lodówki.
- Cały Leonard - powiedziała wciąż rozbawiona Diane.
- Dobra to rozkręćmy tę imprezę - zawołał Mark, podgłaśniając muzykę.
Kilka osób wydało z siebie okrzyk orzyk radości i ruszyło na parkiet. Nasz kolega uśmiechnął się triumfalnie, dołączając do nich. Po paru kolejnych piosenkach zdołał już wyciągnąć większość gości do tańca.
- No nieźle - mruknęła Diane, kończąć kolejnego drinka.
- Jest w tym dobry - przyznałam.
- Za to ja świetnie tańczę - Uśmiechnęła się.
Wstała z krzesła i wtopiła się w tłum tańczących. Szybko odnalazłam ją wzrokiem, gdyż naprawdę potrafiła tańczyć. Zdążyła już zwrócić na siebie uwagę kilku chłopaków i przyciągnąć wzrok zazdrosnych dziewczyn. Mark udawał, że nie robi to na nim żadnego wrażenia, ale ona zachichotała tylko i kontynuowała swój popis umiejętności. Nalałam sobie następnego drinka, kiedy Leon poszedł do przedpokoju, by przywitać się z Amber. Dziewczyna była wysoką blondynką, ubraną w króciutką, niebieską sukienkę. Chłopak szepnął jej coś do ucha i wręczył kubek z piwem, a ona uśmiechnęła się figlarnie. "Zdecydowanie jego typ" - pomyślałam. Chwilę później Amber zaciągnęła Leonarda na parkiet, a ja wychyliłam mojego drinka. Od razu poszłam po kolejnego i wypiłam praktycznie "na raz". Stwierdziłam, że to pewnie i tak ostatnia impreza przed rozpoczęciem roku szkolnego, a później imprezy nie będą już tak częste, więc mogę zaszaleć. Kilka drinków później podszedł do mnie Leon.
- Hej, nie szalej tak - powiedział, pociągając łyka z mojego kubka.
- Jak tam sprawy z Amber? - Zmieniłam szybko temat.
- Lepiej, niż się spodziewałem. Poszła właśnie na górę, mam do niej za chwilę dołączyć.
- Kto by pomyślał, że jest taka łatwa - rzuciłam, kręcąc głową.
Chłopak parsknął śmiechem.
- Sam nie wiedziałem, że tak szybko pójdzie. A ty? Jak się bawisz?
- Nie widać? - Pomachałam mu kubkiem przed oczami.
- Może jednak znalazłabyś sobie jakieś towarzystwo? - Leon okręcił sobie kosmyk moich włosów wokół palca. - Tamten koleś od dłuższego czasu ci się przypatruje. - Wskazał głową jakiegoś bruneta w rogu salonu.
Trzepnęłam go w rękę, posyłając mordercze spojrzenie.
- Dobra, już nic nie mówię. - Uśmiechnął się. - Idę się zająć małą Amber, trzymaj kciuki, żeby była dobra w te klocki.
Zbliżyłam usta do jego ucha i wyszeptałam:
- Naprawdę jesteś obleśny.
Wyszczerzył zęby, a potem puścił mi oczko i pobiegł na górę. Powoli zaczynało mi się kręcić w głowie, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, poszłam po kolejnego drinka i znów wypiłam go duszkiem. Od kiedy Diane zniknęła na parkiecie siedziałam sama, zastanawiając się nad ostatnim rokiem nauki. Nie chciało mi się iść do nowego liceum i starać się skończyć szkołę na przyzwoitym poziomie, jednak tego oczekiwali ode mnie dziadkowie, a ja nie miałam zamiaru po raz kolejny ich zawodzić. Pocieszała mnie myśl, że moi przyjaciele będą tam ze mną i może jakoś to przeżyję. Postanowiłam ograniczyć mój wysiłek do absolutnego minimum i uczyć się tylko tyle, by zdać i mieć to z głowy.
- Cześć, jestem Finn. - Nawet nie zauważyłam, jak brunet z kanapy do mnie podszedł.
Cholera, Leon mówił prawdę.
- Zastanawiałem się, czy może miałabyś ochotę...
- Nie, spadaj - przerwałam mu.
Chłopak spłoszył się i odszedł urażony, ale nie miałam wyrzutów sumienia, że tak ostro go potraktowałam. Może dlatego, że byłam już mocno wstawiona.
Od kiedy zginęli rodzice, ani przez moment nie zastanawiałam się nad swoim życiem uczuciowym. Kiedy jakiś chłopak próbował mnie poderwać, zawsze go spławiałam. Czułam, że jeszcze trochę, a rozniesie się opinia o "Melanie, Królowej Lodu", ale nie obchodziło mnie to. Było mi wystarczająco ciężko i nie mogłabym zaangażować się w jakiś poważniejszy związek, a relacje w stylu Leonarda nie wchodziły w grę.
- Wyglądasz, jakbyś miała puścić pawia - zawołała Diane, siadając obok mnie.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Po prostu się zamyśliłam.
- Mówię ci, Mel. To chyba najlepsza impreza jaką zorganizowałam.
- Cieszę się, że dobrze się bawisz.
- A ty nie? - zapytała, podając mi drinka.
- Tak, jest spoko. - Przechyliłam głowę, unosząc kącik ust.
- Pijemy i idziemy tańczyć! Leon poszedł ze swoją laską na górę, a Mark gdzieś zniknął, pewnie wciąga towar, więc tylko ty i ja! - Pociągnęła ogromny haust z kubka.
- Nie martwisz się o niego? Narkotyki są niebezpieczne.
Diane się skrzywiła.
- To jego sprawa. Póki nie przegina, nic się nie dzieje, wyluzuj. To co, ruszamy na parkiet?
Przewróciłam oczami i wypiłam drinka. Przyjaciółka pociągnęła mnie w tłum bawiących się w salonie ludzi z szerokim uśmiechem na twarzy. Jej dobry humor mi się udzielił, bo mimo że nie byłam najlepszą tancerką, zaczęłam poruszać się w rytm muzyki, kołysząc biodrami. Przez kilka piosenek wywijałyśmy jak szalone na parkiecie, a kiedy się zmęczyłyśmy, wróciłyśmy ze śmiechem do stołu.
- Dzięki, Dee. Potrzebowałam tego.
- Zawsze do usług, kochanie. - Cmoknęła mnie w policzek.
- Cóż to za czułości? - zapytał rozbawiony Leon, dołączając do nas.
- Nie mów, że przed chwilą sam takich nie doświadczałeś. Gdzie ta twoja Amber? - Diane znacząco poruszyła brwiami.
- Niestety musiała już iść, ale z chęcią powtórzę to, co się działo na górze. Dziewczyna zna się na rzeczy.
Obie jęknęłyśmy z dezaprobatą, a Leonard rzucił:
- No co?
- Nic. W każdym razie zniknąłeś na większą część imprezy, więc teraz musisz to odpracować i iść z nami potańczyć. - Diane dziubnęła go palcem w ramię.
Chłopak westchnął ciężko, udając niezadowolenie.
- Mel, pomocy!
- Nie ma mowy, chodź. - Pociągnęłyśmy go za obie ręce i ruszyliśmy we trójkę do salonu.
W chwilach takich jak ta, kiedy wszystkie myśli wyparowywały mi z głowy, a koło siebie miałam roześmianych, radosnych przyjaciół, czułam się naprawdę szczęśliwa. Może i na swój sposób byli pokręceni, ale kiedy spędzałam z nimi czas, wracały mi chęci do życia. Ludzie mogli mówić na ich temat co tylko chcieli, a dziadkowie za nimi nie przepadać, ale ja uwielbiałam tę dwójkę wariatów. Bez względu na wszystko trzymaliśmy się razem i nic nie mogło tego zmienić. Tańczyliśmy, nie zwracając uwagi na otaczających nas ludzi. Chciałam cieszyć się tym momentem tak długo, jak się da. Być jak te dziewczyny od głupich komedii romantycznych: pełna nadziei i pozbawiona wszelkich poważniejszych zmartwień niż to, z kim pójdę na szkolny bal. Jednak chwile mijały, a ja boleśnie przypominałam sobie, że nigdy się taka nie stanę. Może po prostu za słabo się starałam?
Westchnęłam głośno, przeczesując ręką moje długie, czarne włosy. Właśnie dotarłam na miejsce i usiadłam na ławeczce w jednej z uroczych, drewnianych altanek nad jeziorem. Często spotykaliśmy się tutaj z Leonem, by po prostu pogadać. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Zawsze potrafił mnie rozbawić, doradzić albo podnieść na duchu, co bardzo w nim ceniłam. Był specyficznym chłopakiem, jego charakter nie każdemu przypadał do gustu, ale mnie jakoś nie odstraszył. Szybko stało się jasne, że Diane miała co do niego rację: Leon rzeczywiście ciągle spotykał się z jakimiś dziewczynami, a z żadną z nich nie widziałam go dłużej niż dwa tygodnie. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie niepoprawnego podrywacza i niezłego palanta, ale przy bliższym poznaniu okazał się niezwykle wartościowym człowiekiem. Kiedy dopadał mnie gorszy dzień, miałam wszystkiego dosyć albo nie wiedziałam po co właściwie jeszcze żyję, dzwoniłam do niego, a on pomagał mi się z tym uporać. Tłumaczył cierpliwie, że muszę zaakceptować to, co się stało, i że nie powinnam odpychać od siebie dziadków. Zawsze po takiej rozmowie szłam do nich, by przeprosić za swoje zachowanie i spędzić z nimi trochę czasu.
- Hej, Jeżyku. Długo czekałaś? - zapytał Leon, siadając obok mnie i skutecznie wyrywając z rozmyślań.
Przezwisko to nadał mi całkiem niedawno, kiedy podczas jednego ze spacerów natknęliśmy się na malutkiego jeża, próbjującego przejść na drugą stronę ścieżki. Leon o mało co na niego nie nadepnął, ale w ostatniej chwili go zatrzymałam. Rozczuliłam się wtedy i zachwycałam zwierzątkiem. Uwielbiałam jeże, bo były niezwykle urocze, ale kryły delikatne wnętrze pod kulą groźnych kolców, podobnie jak ja.
- Trochę, ale to nic - odpowiedziałam.
- Wybacz, poznałem po drodze fajną laskę.
- Serio? - Uniosłam brwi. - Dla ciebie naprawdę każde miejsce jest dobre, żeby kogoś poderwać.
Chłopak zaśmiał się.
- Cóż mogę poradzić, że tak działam na kobiety. Ty za to wyglądasz, jakby brakowało ci dobrego seksu.
Spojrzałam na niego przymrużonymi groźnie oczami i dałam kuksańca w ramię, udając obrażoną.
- Pieprz się, Leon - powiedziałam, nie mogąc jednak opanować uśmiechu.
Zbliżył się i wyszeptał do mojego ucha:
- Zamierzam.
- Jesteś obleśny. No to kim jest ta szczęściara? - zapytałam z ironią.
- Ma na imię Amber, jest w naszym wieku - odparł, opierając się wygodnie o ścianę altanki.
Wiedziałam, dlaczego dziewczyny tak na niego lecą. Był bardzo przystojny z tymi lekko potarganymi, ciemnobrązowymi włosami i hipnotyzującymi oczami, poza tym umiał z nimi rozmawiać i sprawić, by z miejsca go polubiły. Ja nigdy nie patrzyłam na niego w ten sposób, całkowicie odpowiadała mi nasza przyjacielska relacja.
- Nawet się nie spodziewa, co ją czeka - powiedziałam z udawanym współczuciem w głosie.
Owszem, czasami było mi żal lasek, z którymi umawiał się Leonard, ale uważałam, że same są sobie winne. Nikt ich nie zmuszał, żeby wskakiwały mu do łóżka.
- Takie życie. - Wzruszył ramionami. - Dasz wiarę, że zostało tylko pięć dni wakacji? Powinniśmy się dobrze zabawić, zanim wrócimy do tego piekła zwanego szkołą.
- Całkowicie popieram ten pomysł.
- Ostatnia klasa będzie mordercza - westchnął. - Jesteś na to gotowa?
- Dam sobie radę. To co z tą imprezą?
- Pytam poważnie, Mel. Wiem przecież, że chciałaś rzucić liceum. - Spojrzał na mnie z troską w oczach.
Przechyliłam lekko głowę.
- Nie musisz się martwić, przysięgam. Będę grzecznie chodzić do szkoły i odrabiać prace domowe.
- A co z college'm? Myślałaś już, gdzie złożysz papiery?
- Jezu, Leon, przestań gadać jak moja babcia. Nie, nie zastanawiałam się nad tym. Mam kupę czasu, żeby się na coś zdecydować - odparowałam. - Jeśli w ogóle się na coś zdecyduję - dodałam trochę ciszej.
- Okay, przepraszam. To twoja sprawa, nie będę cię do niczego namawiać.
- Dzięki. A ty co chciałbyś studiować?
Chłopak uśmiechnął się chytrze.
- Kryminologię. Zamierzam pracować w policji.
Rozdziawiłam ze zdziwienia usta.
- Wow, serio? Dlaczego akurat to?
- Bo ja wiem? - Leon zmarszczył czoło. - To ciekawe zajęcie, zawsze będzie się coś działo. Poza tym fascynuje mnie kryminalny świat i motywy przestępców.
- Całkiem fajna sprawa. W takim razie trzymam za ciebie kciuki. - Uniosłam kąciki ust.
- Jestem pewien, że ty też coś dla siebie znajdziesz. Naprawdę nic nie chodzi ci po głowie?
Spojrzałam na błękitne jezioro nieopodal mnie i zastanowiłam się chwilę nad jego słowami, ale miałam kompletną pustkę w głowie. Zupełnie nie wiedziałam, czym mogłabym się zająć w przyszłości. Dotarło też do mnie, że wcale nie chcę tego wiedzieć.
Wzruszyłam ramionami, odpowiadając:
- Na razie nie, ale coś wymyślę.
- Nie przejmuj się. Masz rację, jest jeszcze dużo czasu. Dostaniesz się, gdzie tylko zechcesz.
- Taa, wystarczy tylko wziąć się w garść i ostro zakuwać w tym roku, co? - Spojrzałam na niego z przekąsem.
Przyjaciel roześmiał się.
- Coś w tym stylu.
***
- Świetnie, zdążymy jeszcze obejrzeć jakiś film. - Uśmiechnęła się Diane.
Impreza na zakończenie wakacji miała się odbyć za niecałe dwie godziny w jej przestronnym, nowocześnie urządzonym domu. Rodzice rudowłosej pracowali jako przedstawiciele handlowi w tej samej firmie, więc często wyjeżdżali razem w delegacje, zostawiając dziewczynę samą. Szczerze mówiąc, od kiedy się zaprzyjaźniłyśmy, widziałam państwo Falore tylko dwa razy i byłam niemal pewna, że nie wiedzieli, jak mam na imię. Diane skarżyła mi się, że praktycznie nie zwracają na nią uwagi i nigdy nie znajdują dla niej czasu. Głównie dlatego stała się taka buntownicza, chciała zostać zauważona. Mimo jej usilnych starań, rodzice wciąż nie dostrzegali, jak bardzo ją ranią. Jedyne czego od niej chcieli, to żeby dostała się na jakieś dobre studia. Tymczasem Diane miała duszę artystki i marzyła o własnym studiu fotograficznym. Pokazywała mi wiele ze swoich zdjęć i były naprawdę niezłe, więc trzymałam kciuki, żeby jej plan wypalił.
Weszłyśmy po schodach do pokoju dziewczyny, by tam włączyć jakiś przygodowy film. Obie nienawidziłyśmy komedii romantycznych, które większość nastolatek tak uwielbiała. Uważałyśmy, że przekłamują rzeczywistość i nadają się tylko dla głupiutkich, zakompleksionych lasek. Rozsiadłyśmy się wygodnie na wielkim łóżku Diane, a na ekranie laptopa pojawił się widok najsławniejszego poszukiwacza przygód - Indiany Jones'a.
- Może my też powinnyśmy się wybrać w taką ekscytującą podróż po zakończeniu roku - westchnęła z rozmarzeniem moja rudowłosa przyjaciółka.
- Wybacz, ale chyba mnie nie stać - odpowiedziałam z buzią pełną maślanego popcornu.
Dziewczyna odwróciła się do mnie i spojrzała mi z powagą w oczy.
- Wezmę kasę od rodziców. Pojechałybyśmy na przykład na Karaiby. Posłuchaj tylko: gorące słońce, przejrzyste morze i my na hamakach z koktajlami w dłoniach. - Widziałam jak zaświeciły jej się oczy na tę myśl.
- To bardzo odległe plany, Dee. Zastanowimy się nad tym później.
Mina jej zrzedła, jakby się nie spodziewała, że nie zachwycę się tym pomysłem tak samo jak ona. Wzruszyła tylko ramionami, odpowiadając:
- Jak chcesz.
- Tylko się na mnie nie obrażaj, okay?
- Po prostu czasem cię nie rozumiem, Mel. To taki genialny plan, w dodatku nie będziesz musiała za nic płacić.
- Przecież wiesz, że nie lubię niczego planować. I to z takim wyprzedzeniem.
- Tak, wiem - westchnęła. - Przepraszam cię, pomyślałam tylko, że zrobimy razem coś fajnego. Wyrwałybyśmy się z miasta, tylko ty i ja. Naprawdę cię to nie kusi? - Spojrzała na mnie błagalnie.
Jej mina zbitego psiaka wywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- Dobra, niech ci będzie. - Przewróciłam oczami.
- Naprawdę? - pisnęła, rzucając mi się na szyję.
- Tak, zgadzam się, ale pod warunkiem, że sama opłacę przynajmniej połowę kosztów.
Odsunęła się ode mnie.
- Poprosisz dziadków?
- Może. Nie wiem jeszcze. Wracajmy do filmu - powiedziałam, zanurzając rękę w misce z popcornem.
***
Po seansie umalowałam trochę mocniej oczy i zeszłam na dół, gdzie Diane czekała na pierwszych zaproszonych. Niecałe dziesięć minut później ludzie powoli zaczęli się schodzić. Włączyłyśmy jakąś energiczną muzykę, nalałyśmy sobie po drinku i obserwowałyśmy znajomych. Jedni rozmawiali przy stole, kilka osób tańczyło w salonie, a jedna parka już obściskiwała się na kanapie.- Szybko im poszło - mruknęłam do Diane, wskazując całujących się.
- Najważniejsze, że dobrze się bawią - odpowiedziała z uśmiechem.
- Moim zdaniem brak im klasy.
- Co ty dzisiaj tak zrzędzisz? Tobie chyba też by się przydał jakiś chłopak.
Przewróciłam oczami.
- O co wam chodzi z tym damsko-męskim kiczem? Nie potrzebuję nikogo.
- "Wam"? - Uniosła brwi, popijając drinka.
- Leon powiedział mi przedwczoraj coś podobnego. Dlatego ogłaszam wszem i wobec, że nie szukam chłopaka.
- Spokojnie, to była tylko luźna sugestia.
- No to nic więcej na ten temat nie sugeruj.
Frontowe drzwi się otworzyły i weszli przez nie Leon z Markiem. Podeszli do nas, uśmiechając się łobuzersko.
- Słyszałem o jakiejś imprezie, ale nie wiem czy to tutaj. Strasznie tu drętwo - stwierdził Mark.
Diane roześmiała się głośno.
- Skoro już jesteście, to zapewne zaraz coś się zacznie dziać.
- Wybacz, ale ja się dzisiaj skupię na Amber - odparł Leon z błyskiem w oczach.
- Zaprosiłeś ją? - zainteresowałam się.
- Mhm. Mam ambitne plany. - Wyjął sobie piwo z lodówki.
- Cały Leonard - powiedziała wciąż rozbawiona Diane.
- Dobra to rozkręćmy tę imprezę - zawołał Mark, podgłaśniając muzykę.
Kilka osób wydało z siebie okrzyk orzyk radości i ruszyło na parkiet. Nasz kolega uśmiechnął się triumfalnie, dołączając do nich. Po paru kolejnych piosenkach zdołał już wyciągnąć większość gości do tańca.
- No nieźle - mruknęła Diane, kończąć kolejnego drinka.
- Jest w tym dobry - przyznałam.
- Za to ja świetnie tańczę - Uśmiechnęła się.
Wstała z krzesła i wtopiła się w tłum tańczących. Szybko odnalazłam ją wzrokiem, gdyż naprawdę potrafiła tańczyć. Zdążyła już zwrócić na siebie uwagę kilku chłopaków i przyciągnąć wzrok zazdrosnych dziewczyn. Mark udawał, że nie robi to na nim żadnego wrażenia, ale ona zachichotała tylko i kontynuowała swój popis umiejętności. Nalałam sobie następnego drinka, kiedy Leon poszedł do przedpokoju, by przywitać się z Amber. Dziewczyna była wysoką blondynką, ubraną w króciutką, niebieską sukienkę. Chłopak szepnął jej coś do ucha i wręczył kubek z piwem, a ona uśmiechnęła się figlarnie. "Zdecydowanie jego typ" - pomyślałam. Chwilę później Amber zaciągnęła Leonarda na parkiet, a ja wychyliłam mojego drinka. Od razu poszłam po kolejnego i wypiłam praktycznie "na raz". Stwierdziłam, że to pewnie i tak ostatnia impreza przed rozpoczęciem roku szkolnego, a później imprezy nie będą już tak częste, więc mogę zaszaleć. Kilka drinków później podszedł do mnie Leon.
- Hej, nie szalej tak - powiedział, pociągając łyka z mojego kubka.
- Jak tam sprawy z Amber? - Zmieniłam szybko temat.
- Lepiej, niż się spodziewałem. Poszła właśnie na górę, mam do niej za chwilę dołączyć.
- Kto by pomyślał, że jest taka łatwa - rzuciłam, kręcąc głową.
Chłopak parsknął śmiechem.
- Sam nie wiedziałem, że tak szybko pójdzie. A ty? Jak się bawisz?
- Nie widać? - Pomachałam mu kubkiem przed oczami.
- Może jednak znalazłabyś sobie jakieś towarzystwo? - Leon okręcił sobie kosmyk moich włosów wokół palca. - Tamten koleś od dłuższego czasu ci się przypatruje. - Wskazał głową jakiegoś bruneta w rogu salonu.
Trzepnęłam go w rękę, posyłając mordercze spojrzenie.
- Dobra, już nic nie mówię. - Uśmiechnął się. - Idę się zająć małą Amber, trzymaj kciuki, żeby była dobra w te klocki.
Zbliżyłam usta do jego ucha i wyszeptałam:
- Naprawdę jesteś obleśny.
Wyszczerzył zęby, a potem puścił mi oczko i pobiegł na górę. Powoli zaczynało mi się kręcić w głowie, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, poszłam po kolejnego drinka i znów wypiłam go duszkiem. Od kiedy Diane zniknęła na parkiecie siedziałam sama, zastanawiając się nad ostatnim rokiem nauki. Nie chciało mi się iść do nowego liceum i starać się skończyć szkołę na przyzwoitym poziomie, jednak tego oczekiwali ode mnie dziadkowie, a ja nie miałam zamiaru po raz kolejny ich zawodzić. Pocieszała mnie myśl, że moi przyjaciele będą tam ze mną i może jakoś to przeżyję. Postanowiłam ograniczyć mój wysiłek do absolutnego minimum i uczyć się tylko tyle, by zdać i mieć to z głowy.
- Cześć, jestem Finn. - Nawet nie zauważyłam, jak brunet z kanapy do mnie podszedł.
Cholera, Leon mówił prawdę.
- Zastanawiałem się, czy może miałabyś ochotę...
- Nie, spadaj - przerwałam mu.
Chłopak spłoszył się i odszedł urażony, ale nie miałam wyrzutów sumienia, że tak ostro go potraktowałam. Może dlatego, że byłam już mocno wstawiona.
Od kiedy zginęli rodzice, ani przez moment nie zastanawiałam się nad swoim życiem uczuciowym. Kiedy jakiś chłopak próbował mnie poderwać, zawsze go spławiałam. Czułam, że jeszcze trochę, a rozniesie się opinia o "Melanie, Królowej Lodu", ale nie obchodziło mnie to. Było mi wystarczająco ciężko i nie mogłabym zaangażować się w jakiś poważniejszy związek, a relacje w stylu Leonarda nie wchodziły w grę.
- Wyglądasz, jakbyś miała puścić pawia - zawołała Diane, siadając obok mnie.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Po prostu się zamyśliłam.
- Mówię ci, Mel. To chyba najlepsza impreza jaką zorganizowałam.
- Cieszę się, że dobrze się bawisz.
- A ty nie? - zapytała, podając mi drinka.
- Tak, jest spoko. - Przechyliłam głowę, unosząc kącik ust.
- Pijemy i idziemy tańczyć! Leon poszedł ze swoją laską na górę, a Mark gdzieś zniknął, pewnie wciąga towar, więc tylko ty i ja! - Pociągnęła ogromny haust z kubka.
- Nie martwisz się o niego? Narkotyki są niebezpieczne.
Diane się skrzywiła.
- To jego sprawa. Póki nie przegina, nic się nie dzieje, wyluzuj. To co, ruszamy na parkiet?
Przewróciłam oczami i wypiłam drinka. Przyjaciółka pociągnęła mnie w tłum bawiących się w salonie ludzi z szerokim uśmiechem na twarzy. Jej dobry humor mi się udzielił, bo mimo że nie byłam najlepszą tancerką, zaczęłam poruszać się w rytm muzyki, kołysząc biodrami. Przez kilka piosenek wywijałyśmy jak szalone na parkiecie, a kiedy się zmęczyłyśmy, wróciłyśmy ze śmiechem do stołu.
- Dzięki, Dee. Potrzebowałam tego.
- Zawsze do usług, kochanie. - Cmoknęła mnie w policzek.
- Cóż to za czułości? - zapytał rozbawiony Leon, dołączając do nas.
- Nie mów, że przed chwilą sam takich nie doświadczałeś. Gdzie ta twoja Amber? - Diane znacząco poruszyła brwiami.
- Niestety musiała już iść, ale z chęcią powtórzę to, co się działo na górze. Dziewczyna zna się na rzeczy.
Obie jęknęłyśmy z dezaprobatą, a Leonard rzucił:
- No co?
- Nic. W każdym razie zniknąłeś na większą część imprezy, więc teraz musisz to odpracować i iść z nami potańczyć. - Diane dziubnęła go palcem w ramię.
Chłopak westchnął ciężko, udając niezadowolenie.
- Mel, pomocy!
- Nie ma mowy, chodź. - Pociągnęłyśmy go za obie ręce i ruszyliśmy we trójkę do salonu.
W chwilach takich jak ta, kiedy wszystkie myśli wyparowywały mi z głowy, a koło siebie miałam roześmianych, radosnych przyjaciół, czułam się naprawdę szczęśliwa. Może i na swój sposób byli pokręceni, ale kiedy spędzałam z nimi czas, wracały mi chęci do życia. Ludzie mogli mówić na ich temat co tylko chcieli, a dziadkowie za nimi nie przepadać, ale ja uwielbiałam tę dwójkę wariatów. Bez względu na wszystko trzymaliśmy się razem i nic nie mogło tego zmienić. Tańczyliśmy, nie zwracając uwagi na otaczających nas ludzi. Chciałam cieszyć się tym momentem tak długo, jak się da. Być jak te dziewczyny od głupich komedii romantycznych: pełna nadziei i pozbawiona wszelkich poważniejszych zmartwień niż to, z kim pójdę na szkolny bal. Jednak chwile mijały, a ja boleśnie przypominałam sobie, że nigdy się taka nie stanę. Może po prostu za słabo się starałam?
________________________________________________________________________
Witajcie! Przychodzę do was z 1 rozdziałem, licząc że wam się spodoba. Zapraszam do wyrażania opinii w komentarzach i obserwowania bloga, jeżeli macie taką ochotę. Dodałam też nową zakładkę "informowani", dla własnej wygody, więc możecie zostawić tam namiar na siebie :)
Pozdrawiam was gorąco w ten listopadowy wieczór, do następnego! xx
Hmm nie wiem czemu pierwszy komentarz najtrudniejszy ale zaczynamy od zera.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam prolog i rozdział I.
Muszę przyznać, że bardzo mnie zaintrygowalaś. Nie spodziewałam się tego w ogóle. Zwłaszcza, że Melanie jest nietuzinkową dziewczyną, która sporo przeżyła jak na swój młody wiek.
Musi zaczynać od nowa a to nie łatwe zadanie.
Lubię takie ciepłe i intrygujące historie jak Twoja.
Dodatkowo wzbogacone o wspaniałe opisy i dialogi jak i również postacie.
polubiłam Twoją Mel.
Wydaje się wyróżniać na tle wielu stworzonych bohaterek.
Wspaniale też pokazałaś przyjaźń. Warto mieć przyjaciela na którego można liczyć w trudnych chwilach.
Taka przyjaźń to coś cudownego :*
życzę powodzenia i weny twórczej a ja z pewnością jeszcze tu zajrzę zwłaszcza iż mało jest równie ciekawych opowiadań.
pozdrawiam!
www.pokochac-lotra.blogspot.com
Heyo!
OdpowiedzUsuńO nie, imprezy... *wzdycha*
Zacznijmy od tego, że rozdział był jak najbardziej w porządku. Trochę było za mało akcji, ale to przecież dopiero pierwszy rozdział. Później wszystko się rozkreci.
Kurde, jak ja nie lubię imprez w opowiadaniach. Nie wiem dlaczego, ale mam do nich pewne uprzedzenie, przez co nawet najlepiej opisane przyjęcie mi nie podchodzi. I nie, to nie twoja wina, tylko mojego cholernego mózgu.
"- Cóż mogę poradzić, że tak działam na kobiety. Ty za to wyglądasz, jakby brakowało ci dobrego seksu." MISTRZU MÓJ. Totalnie mnie tym rozwalilas xD
Przyjaźń Diane z Melanie jest taka urocza <3 Choć muszę przyznać, że na pierwszym miejscu jest Leon i Melanie. Taka przyjaźń jest jak jeden na milion (coś typu James i Syriusz - fani Harry'ego Pottera zrozumieją). Jest taka prosta i szczera, co w dzisiejszych czasach rzadko się zdarza, że aż miło się czyta <3
Ja chcę więcej! Więcej rozdziałów!
Pozdrawiam i weny życzę ^^
CanisPL
Nie przejmuj się, każdemu nie pasuje co innego :) Niestety tutaj imprezy będą się co jakiś czas przewijać, ale może w końcu się przekonasz! Jestem wielką fanką Harry'ego i doceniam porównanie. Dzięki za komentarz :>
UsuńUwielbiam Leona!
OdpowiedzUsuńJest tak bezgranicznie pozytywny że chyba pokuszę się o zazdrość. 😂
A tak serio, rozdział był dość...spokojny, aczkolwiek to zaledwie początek.
Nie przyniesie ono nic dobrego. 😢
Choć może to tylko chwilowe.
(Hmmm...nie sądzę)
Tak czy inaczej, opowiadanie zapowiada się lekkie i przyjemne, także będę czytaja! 😊
Ps. Zapraszam także do mnie. 😊
Pozdrawiam gorąco i życzę weny.
Widziałam kom u mnie w SPAMie :)
OdpowiedzUsuńPrzybywam z informacją, iż przeczytam, lecz nie wiem kiedy... Czasu mało, a kilka poprawek w szkole też czeka heh
Ogólnie nie lubię obyczajówek, ale nazwisko "Winchester" obudziło moje emocje, gdyż "Supernatural" nie wiem czy oglądasz ten serial i stąd nazwisko bohaterki czy też to przypadek. (Jak nie oglądasz to pooooleeeecaaaaam :D )
Opis Twojego opowiadania wydał mi się całkiem fajny i dość ważny (fabuła w sensie), mimo że param się fantastyką i nie przepadam za obyczajówkami, to jak przekazują cos ważnego w ciekawy sposób to zdarza mi się czytać hehe
Także ten... No, widzimy się w komentarzu po R1, może w weekend :P (oby)
Pozdrawiam, weny i inspiracji :3
anielskie-dusze.blogspot.com
cieniste-senne-marzenia.blogspot.com
WITAM :D
UsuńPrzeczytałam prolog, korzystając z okazji, że choruję xD i powiem szczerze, że bardzo mi się podobało :0 nie był napisany zbyt potocznie, ale realistycznie, zarówno dobrane słowa w opisach jak i poruszana kwestia alkoholu dobrego-złego towarzystwa i problemów życiowych nastolatki po stracie rodziców. Urzekło mnie - tak to powiem :)
Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać... Nie mam się do czego przyczepić hehe ;P
Prolog był cudowny i dobrze wprowadził mnie do dalszej historii; chce się więcej ;)
Pochwalę Cię również za to, że nie opisałaś jednego wydarzenia, ale jakby opisałaś streszczenie zdarzeń, jakie miały miejsce od momentu wypadku. Nigdy się nie spotkałam z tak napisanym Prologiem, a naprawdę dużo czytam ;)
Gratuluję :)
Rozdział pierwszy przeczytam najprawdopodobniej 22.grudnia :)
Jak do tego czasu pojawiły by się nowe rozdziały u ciebie to poinformuj mnie w SPAMie :)
Pozdrawiam ciepło oraz weny jak i inspiracji życzę :)
Co prawda kojarzę serial Supernatural i nazwiska głównych bohaterów, ale nie oglądam go. Nazwisko Melanie wzięło się z przypadku :) Może jednak spóbuję się za niego zabrać, gdy będę miała trochę wolnego czasu. Również uwielbiam fantastykę, ale do głowy jakoś przyszła mi obyczajówka haha :) dziękuję za miłe słowa xx
UsuńKurde, mam nadzieję, że jak pójdę do liceum, to nie trafię na takie towarzystwo... w życiu bym się nie dogadała z takimi ludźmi xD
OdpowiedzUsuńNo gatunek opowiadania zupełnie nie mój, aczkolwiek mimo wszystko przeczytałam rozdział bez wyłączania się i muszę powiedzieć, że czytało się fajnie.
Kilka błędów było:
"Mam kupę czasu, żeby się na coś zdecydować - wyparowałam" - chyba chodziło o odparowałam, bo jakby wyparowała... to to by była już fantastyka xD
"często wyjeżdżali razem w delegacje" - chyba wyjeżdża się NA delegacje, a nie w.
"widok nasławniejszego poszukiwacza przygód - Indiany Jones'a."- *najsławniejszego.
"O co wam chodzi z tym damsko-męskim kiczem." - znak zapytania by się przydał na końcu.
Ja tam lubię komedie romantyczne, choć równocześnie obejrzałam całą serię "Obcy" i kocham fantastykę, przygodówki itp. Jednak komedyjki romantyczne są mega spoko, też lubię sobie od czasu do czasu strzelić.
Pozdrawiam!
Gwiazdogrod.blogspot.com
Dziękuję za komentarz, wytknięte błędy już poprawione. Co do wyjazdu "w delegację" uważam, że jest poprawnie, bardziej można "być na delegacji". Mam nadzieję, że jednak opowiadanie cię zainteresuje i zostaniesz tu na dłużej :)
Usuńpozdrawiam xx
37 year-old Business Systems Development Analyst Aurelie Siney, hailing from Campbell River enjoys watching movies like Planet Terror and Digital arts. Took a trip to Gondwana Rainforests of Australia and drives a Jaguar D-Type. Wiecej informacji o autorze
OdpowiedzUsuń