środa, 28 grudnia 2016

Rozdział 3

- Co ty tutaj robisz? - Słowa wypadły z moich ust, zanim pomyślałam, jak głupio brzmią.
- Wydaje mi się, że szedłem na angielski, ale ktoś na mnie wpadł. - Chłopak stwierdził oczywistą rzecz, drapiąc się po głowie.
- Przepraszam - powiedziałam speszona. - Po prostu jestem zaskoczona. Sam chyba zauważyłeś, jaki to dziwny przypadek.
- Może to nie przypadek tylko zrządzenie losu? - Uśmiechnął się, ukazując szereg równych, białych zębów.
Przewróciłam oczami, unosząc kąciki ust.
- Nie wierzę w takie rzeczy.
- Daj spokój, tylko się z tobą droczę. Wszystko w porządku? - Szbyko spoważniał, omiatając moją twarz wzrokiem.
- Tak, jest okay. - Starałam się na niego nie patrzeć.
Nad naszymi głowami zabrzęczał dzwonek na lekcję, więc weszliśmy do sali. Kyle usiadł w podwójnej ławce i poklepał miejsce obok siebie.
- Niech ci będzie. - Opadłam na krzesło i wyjęłam podręcznik.
Przysadzisty nauczyciel z siwymi włosami chrząknął głośno, by uciszyć gromadkę nastolatków i zaczął czytać obecność.
- Uprzedzam cię, że pan Brighton śmiertelnie poważnie traktuje swoją pracę - szepnął Kyle.  - Staruszek uwielbia omawiać poezję miłosną, od kiedy zostawiła go żona i bardzo się wkurza, kiedy ktoś się nie stara na zajęciach albo robi sobie żarty z wierszy.
Spojrzałam na z pozoru nieszkodliwie wyglądającego nauczyciela, który z grymasem na twarzy zaznaczał nieobecność niejakiego Willa.
- Dzięki za ostrzeżenie. Będę się mieć na baczności.
Pan Brighton wstał od biurka i oznajmił, że dzisiaj zajmiemy się gramatyką, a ja dostrzegłam, że kilkoro uczniów odetchnęło z ulgą. Zachichotałam pod nosem, gdy Kyle wzruszył ramionami i powiedział:
- Sama widzisz. Nikogo nie kręcą zapiski dawno umarłych gości, o ich wyśnionych kochankach.


***

Idąc na stołówkę, zauważyłam machającą do mnie Diane. Zaczekałam na przyjaciółkę, która oparła się zziajana o moje ramię.
- Jesteś aż tak głodna? - Uśmiechnęła się.
- Wcale nie szłam tak szybko Dee, chyba musisz popracować nad kondycją - zachichotałam. 
- Bardzo śmieszne. - Udawała urażoną, ale wyprostowała się dumnie i przestała ciężko dyszeć.
Nałożyłyśmy sobie sałatki, wzięłyśmy po soku i dołączyłyśmy do chłopaków przy stoliku.
- Cześć, Melanie - powiedział przechodzący obok Kyle, uśmiechając się szeroko.
- Hej - odpowiedziałam, czując na sobie zaciekawione spojrzenia przyjaciół.
- Nie wiedziałam, że znasz Johnsona. - Diane szturchnęła mnie w ramię.
Wzruszyłam ramionami.
- Mamy razem angielski.
- Musiałaś mu szybko przypaść do gustu - stwierdził Mark.
- Tylko dlatego, że powiedział mi "cześć"? - zapytałam, nie kryjąc konsternacji.
- Wystarczyło na niego spojrzeć. Strasznie się ślinił na twój widok. - Puścił mi oczko.
- W życiu nie słyszałam większej bzdury. 
- On chyba ma rację, Mel - wtrąciła się Diane. - Kyle rzadko zwraca uwagę na dziewczyny, bo cały czas ma na głowie lacrosse'a albo naukę. Straszny z niego kujon. Mimo to, dla mnie to jasne, że zwrócił na ciebie uwagę. Takie rzeczy po prostu się widzi.
- Coś sobie oboje ubzduraliście. - Przewróciłam oczami, nabierając sałatkę na widelec.
- Też tak myślę. - Poparł mnie niespodziewanie Leon. - Jak dla mnie ten gość jest gejem, tylko się z tym ukrywa.
Cała nasza czwórka spojrzała zgodnie na Kyle'a, który rozmawiał z dwoma chłopakami przy stole w kącie.
- Niee, to niemożliwe. Kiedyś chodził z Rachel Yates, no wiecie tą chearliderką, a ona chwaliła się wszystkim, jacy są szczęśliwi. - Diane pochyliła się na krześle.
- W każdym bądź razie teraz jestem ciekaw, co takiego można zrobić na angielskim, żeby kogoś poderwać. Zdradzisz mi to? - Mark wyszczerzył do mnie zęby.
- Och, zamknij się. Ja go wcale nie podrywałam.
- Może jednak się zastanów, czy byś nie chciała. Niezłe z niego ciasteczko. - Diane poruszyła znacząco brwiami.
- Przecież to typ lalusia dla niewinnych, cukierkowych laleczek. Mel taka nie jest - powiedział Leon, grzebiąc widelcem w talerzu.
- Daj spokój, przeciwieństwa się przyciągają. - Diane ze śmiechem napiła się soku.
- Czy możecie łaskawie zamknąć już ten temat? - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Mówiłam wam już, że nie szukam chłopaka i to się nie zmieniło.
- Masz rację, trochę nas poniosło. Przepraszam - szepnęła rudowłosa ze skruchą. - Wpadniesz do mnie potem? Skończyłam portfolio i chciałabym, żebyś je oceniła.
- No pewnie.
Po szkole poszłam na krótki spacer, nie oddalając się zbytnio od domu. Umówiłam się z Diane na siedemnastą, więc miałam jeszcze trochę czasu. Próbowałam wykorzystać go na odpędzeniu myśli zarówno od wypadku, jak i obleśnego mężczyzny z Martense Street. Zastanawiałam się, jak wiele złych rzeczy może spotkać jedną osobę. Miałam serdecznie dosyć problemów, chciałam móc wrócić do normalności i zapomnieć, że jestem uszkodzona. Postanowiłam przynajmniej spróbować. Wyjęłam telefon z kieszeni i wystukałam znajomy numer:
- Tak, kochanie? - odezwał się głos babci.
- Hej, idę teraz do Diane, ale pomyślałam, że moglibyśmy zjeść wieczorem jakąś kolację razem? Ty, ja i dziadek, co ty na to?
Babcia westchnęła głośno, zanim odpowiedziała:
- Tak, to wspaniały pomysł. Na co masz ochotę?
- Zaskocz mnie. Będę o dziewiątej - Uśmiechnęłam się i rozłączyłam.
Wyszłam na Empire Boulevard, zapinając swoją skórzaną kurtkę. W powietrzu łatwo już było wyczuć zapach jesieni, która niemal całkowicie zadomowiła się w Nowym Jorku. Temperatura nie spadła jeszcze tak znacznie, ale wiał chłodny, zakradający się pod ubrania wiatr, a słońce coraz częściej kryło się za chmurami. Wsiadłam do autobusu i zaplotłam włosy w warkocz, żeby się nie plątały. Poczułam dziwny skurcz w żołądku, obserwując przez okno tętniące życiem miasto. Zawsze czułam, że to jest mój dom, uwielbiałam wszystkie powiedzenia o Nowym Jorku, między innymi: "nigdy nie śpi" czy "betonowa dżungla", ale teraz, po wszystkim co przeszłam, przypomniało mi się jeszcze jedno, nigdy nie używane porównanie. "Miasto strachu". Przeszedł mnie dreszcz, więc potrząsnęłam głową, wyzbywając się ponurych myśli.
Będąc już we właściwym miejscu, zapukałam do drzwi okazałego domu Diane. Dziewczyna otworzyła mi je, widocznie podekscytowana.
- No wchodź już.
Pociągnęła mnie za sobą na górę i zamknęła za nami drzwi do swojego pokoju. Kazała usiąść na łóżku, a sama wyjęła z szafki grubą, srebrną teczkę. Położyła mi ją na kolana ze słowami:
- Powiedz, co sądzisz. Tylko szczerze, nie obrażę się.
Powoli odwracałam kolejne zdjęcia, a Diane przygryzała z poddenerwowania paznokieć. Musiało jej strasznie zależeć na tym konkursie, jeśli stresowała się nawet na myśl o mojej opinii. Fotografie były naprawdę fantastyczne, każda zachwycała bardziej niż poprzednia. Podobało mi się, że przyjaciółka skupiła się na ludziach oraz ich emocjach, które świetnie wydobyła. Kiedy zobaczyłam ostatnie zdjęcie, po moim policzku spłynęła łza. Z pewnością zostało zrobione ukradkiem, pomyślałam z uśmiechem. Przedstawiało moich dziadków, siedzących na kanapie w domu. Patrzyli na siebie z miłością w oczach, trzymając się za ręce.
- Masz może kopię? - zapytałam.
Przyjaciółka uśmiechnęła się, kładąc mi odbitkę na kolanach.
- Wiedziałam, że ci się spodoba.
Przytuliłam ją mocno, szepcząc do ucha:
- Są wspaniałe, Dee. Każde z nich. Jestem pewna, że wygrasz.
Odsunęła się ode mnie.
- Dzięki.
- Postanowiłam zacząć spędzać z nimi więcej czasu, wiesz? Z dziadkami. - Przygryzłam dolną wargę.
Westchnęła głośno i splotła nasze palce razem.
- To genialny pomysł, będą zachwyceni.
- Za długo już ich odtrącam, a przecież tyle dla mnie robią. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie przecież tutaj.
- Najważniejsze, że teraz chcesz to zmienić. - Ścisnęła mocniej moją dłoń.
Wiedziałam, że powrót do codzienności, spędzanie czasu z dziadkami nie będzie należało do łatwych zadań i to wszystko nie stanie się od razu, ale wierzyłam, że to już czas, by się za to zabrać. Nie mogłam ich wiecznie krzywdzić, nie zasłużyli na to. Wystarczająco długo mi zajęło, by przejrzeć na oczy.
Wróciłam do domu przed dziewiątą, tak jak obiecałam babci, i weszłam do salonu. Dziadek siedział w fotelu, rozwiązując krzyżówkę. Opadłam na kanapę obok, a siwowłosy mężczyzna lekko się uśmiechnął. Miał na nosie okulary, przez które patrzyły łagodnie brązowe oczy, takie jak moje.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytał.
- Tak, dziękuję.
- Babcia kończy kolację, za chwilę będzie gotowa.
- To świetnie.
- Może chcesz mi pomóc? Mam problem z kilkoma hasłami.
- Ty? Niemożliwe - powiedziałam ze śmiechem.
- A jednak! Kto to na przykład może być: autorka hitu "Hello", na pięć liter? - Zastanowił się, marszcząc czoło.
Znów się roześmiałam.
- Dziadku, to Adele!
- Sama widzisz, nawet krzyżówki robią już dla młodych.
- Tylko jedno hasło. - Zajrzałam mu przez ramię. - Ja bym w życiu nie odpowiedziała na to. - Wsazałam palcem na pytanie o "nałożnicę Nerona".
Dziadek spojrzał na mnie ciepło i uśmiechnął się.
- Może po prostu należy rozwiązywać je razem.
- Zdecydowanie. Wtedy nikt nie będzie miał z nami szans. - Puściłam mu oczko.
Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale za chwilę je zamknął. Odchrząknął i spróbował raz jeszcze:
- Dobrze cię taką widzieć.
Patrzyłam na niego, nie wiedząc co powiedzieć, ale na szczęście babcia zawołała nas z kuchni na kolację.
- Kurczak z ryżem - oznajmiła dumnie, gdy już usiedliśmy.
- Pachnie wspaniale - pochwalił ją dziadek.
Zabrałam się za jedzenie i poczułam ogromną radość, że siedzę tu z nimi. Kurczak smakował genialnie, w końcu jadłam go tak, jak trzeba, a nie odgrzewanego w mikrofalówce i przemycanego do pokoju.
- Babciu, jest przepyszny - powiedziałam mało elegancko z pełną buzią.
Dziadek roześmiał się, a ja dostrzegłam mnóstwo bruzd i zmarszczek na jego twarzy.
- Powoli, nikt ci nie zabierze jedzenia.
- Jak tam w szkole? - zapytała babcia, popijając lemoniadę.
Wzruszyłam ramionami, przerywając na chwilę ucztę.
- Sama nie wiem. - Przyznałam szczerze. - Chyba nie jest tak źle.
- Jeżeli będziesz miała jakieś kłopoty, od razu nam powiedz. Nie musisz się martwić, że nas zawiedziesz. Pamiętaj o tym, dobrze? - Babcia przechyliła głowę, a z jej starannie zaczesanego koka wypadł niesforny loczek. Odgarnęła go niedbale.
- Dobrze, babciu.
Siedzieliśmy przy stole do późna, rozmawiając o błahych tematach, a także nieco poważniejszych. Staraliśmy się za bardzo nie poruszać kwestii rodziców czy wypadku. Tak po prosu było na razie łatwiej. W końcu podziękowałam im za wszystko i udałam się do swojego pokoju. Bardzo się cieszyłam ze wspólnie spędzonego wieczoru, uśmiechu na ustach dziadków i radości, jaka na te kilka godzin zapanowała w domu. Zasypiając, zastanawiałam się, czy teraz będzie już łatwiej. Może moje życie powoli wkroczy na dobre tory...


***

- Jesteś jakaś inna - stwierdził Leon, gdy szliśmy razem na biologię.
- To znaczy?
- Uśmiechnięta? Zadowolona? Pełna życia?
Uniosłam w górę kąciki ust.
- Spędziłam wczoraj miły wieczór z dziadkami. 
- Cieszę się, że w końcu dałaś im szansę.
- Tak, zasługują na to. Nie mogę wiecznie się od nich odcinać, są moją jedyną rodziną. - Spuściłam głowę, by włosy zasłoniły mi twarz.
- No i sama widzisz, jak dobrze to na ciebie wpływa. Tak trzymaj, Jeżyku. Głowa do góry. - Chwycił mnie lekko za podbródek i uniósł, bym na niego spojrzała. - Od razu lepiej.
- Chyba czuję się lepiej.
- Idziemy potem do Marka na jakiś film. Piszesz się?
- Jasne.
- W takim razie będę na ciebie czekał na parkingu po szkole.
Moją kolejną lekcją tego dnia była algebra, i mimo że usilnie się starałam, nie potrafiłam przyswoić tłumaczonego nam materiału. Zajęcia z każdą minutą coraz bardziej się dłużyły, mogłabym przysiąc, że wskazówki zegara zwolniły trzykrotnie. W końcu poczułam jak powieki same mi opadają, a ja odpływam gdzieś daleko...
- Melanie Winchester! - Krzyk nauczycielki sprawił, że poderwałam natychmiast głowę z ławki.
- Tak? - zapytałam idiotycznie.
- Co ty sobie wyobrażasz? Szkoła to nie dom, a stolik to nie twoje łóżko! - Spiorunowała mnie wzrokiem.
Przełknęłam głośno ślinę, starając się wybrnąć z sytuacji.
- Bardzo panią przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
- Dziękuję za twoje łaskawe zapewnienie - powiedziała ironicznie.
Zauważyłam, że uczniowie przyglądają mi się ze skrywanym rozbawieniem.
- Podejdź proszę do tablicy, zobaczymy czy wszystko umiesz, skoro pozwalasz sobie na drzemki.
Świetnie. Cholera, no to się wpakowałam. Wstałam powoli z krzesła, próbując sobie przypomnieć, jak się upraszczało te wyrażenia. Stałam jak kretynka pod tablicą z kredą w ręce, ale nie potrafiłam zbyt wiele zrobić. Pani Clayton zacmokała z dezaprobatą i kazała mi wrócić na miejsce.
- Zostań proszę po dzwonku.
Westchnęłam głośno, ściskając nasadę nosa. Głupia. Sama jestem sobie winna, pomyślałam. Kiedy zabrzęczał dzwonek na przerwę, wszyscy uczniowie szybko zebrali rzeczy i opuścili klasę. Podeszłam niepewnie do biurka nauczycielki.
- Melanie, posłuchaj mnie. Wszyscy wiemy, że jest ci ciężko, ale to nie może zmienić naszego podejścia do ciebie jako ucznia, rozumiesz? - zapytała niezwykle łagodnie.
Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę.
- Tak, oczywiście. Nawet bym tego nie chciała. Bardzo przepraszam, poprawię się.
- Wierzę, że tak się stanie, ale póki co, chciałabym żebyś została dzisiaj po lekcjach. Jest kilku uczniów, którzy pomagają kolegom i koleżankom, którzy nie do końca sobie radzą z materiałem. Nie traktuj tego, proszę, jako karę, tylko coś w stylu darmowych korepetycji. Co ty na to?
- A mam jakiś wybór? - Wzruszyłam ramionami.
- Niespecjalnie. - Uśmiechnęła się. - Możesz już iść. Zajęcia zaczynają się o piętnastej w świetlicy.
Wyszłam niezadowolona z sali, pisząc sms'a do Leona. 
"Gdzie jesteś?"
"Przy szafce."
Ruszyłam szybko w tamtym kierunku, zauważając rozczochraną czuprynę przyjaciela.
- Nie dam rady jechać z wami do Marka. Pani Clayton załatwiła mi korki z algebry.
Leon zmarszczył brwi, uśmiechając się drwiąco.
- Aż tak dobrze szło ci na lekcji?
- Bardzo śmieszne. - Przewróciłam oczami. - Trochę mi się przysnęło.
Chłopak zachichotał.
- No no, nawet mi się nigdy nie zdarzyło.
- Zamknij się. - Pacnęłam go w ramię, ale jego humor mi się udzielił.
Próbowałam skupić się na dobrej stronie tych lekcji, zamiast użalać się, że muszę zostawać po szkole.
- Przyjechać potem po ciebie?
- Daj spokój, poradzę sobie. Jedź do Marka i baw się dobrze.
- Jesteś pewna? To żaden problem.
- Tak, jestem. Idź już.
- Okay, trzymaj się - powiedział, mierzwiąc mi włosy.
Ruszyłam smętnie w kierunku świetlicy. Jeszcze tam nie byłam, odkąd przeniosłam się do tej szkoły. Wnętrze okazało się bardzo przestronne, a jednocześnie przytulne. Na półkach stało mnóstwo pomocy naukowych oraz gier planszowych i książek. Umeblowanie stanowiło kilkanaście małych stolików, dwie skórzane kanapy i kilka miękkich foteli. Oprócz mnie nikogo tu nie było. Widocznie uczniowie nie potrzebowali pomocy już w pierwszym tygodniu nauki.
Usiadłam na kanapie i wyjęłam podręcznik do algebry. Starałam się sama to rozpracować, żeby mój korepetytor nie wziął mnie za kompletną idiotkę, ale wyrażenia pozostały taką samą czarną magią, jak na lekcji.
- Melanie? - Usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam Kyle'a, dzierżącego pod pachą jakąś grubą książkę.
- To ty masz mnie uczyć? - Uniosłam wysoko brwi.
Chłopak uśmiechnął się i usiadł obok mnie, kładąc trzymany podręcznik na stole.
- Na to wychodzi.
Spojrzałam na niego zmrużonymi oczami, próbując go rozgryźć.
- Serio siedzisz tutaj po szkole z własnej woli? Może też coś przeskrobałeś?
- Nie wiem, czy cię rozczaruję, ale nikt mnie nie zmuszał, żeby tu przyjść. Po prostu chcę pomagać ludziom.
- Nie kupuję tego - powiedziałam, kręcąc ze śmiechem głową.
- No dobra. - Pochylił się w moją stronę tak, że znaleźliśmy się bardzo blisko siebie. - To mój ojciec radził mi, żebym brał udział w życiu samorządu, bo zwraca się na to uwagę przy rekrutacji na studia, ale ja nie mam nic przeciwko temu. Szczerze mówiąc, naprawdę to lubię. Sprawia mi przyjemność to, że dzięki mnie ktoś zaliczy test z historii albo zda poprawkę z trygonometrii. - Odsunął się i wzruszył ramionami.
Poczułam, że rumieniec wypływa na moje policzki, więc odchrząknęłam, przekładając podręczniki.
- No cóż, w takim razie musisz być wybitnym uczniem. Niestety ja takim nie jestem, więc czy mógłbyś zrobić to, co tak uwielbiasz i mi pomóc?
Kyle parsknął śmiechem i otworzył jedną z książek na odpowiednim dziale.
- Z przyjemnością.





__________________________________________________________
Rozdział 3 skończony, więc nic, tylko czekać na wasze opinie. Niestety pod poprzednim rozdziałem prawie nie było komentarzy (oczywiście bardzo dziękuję za każdy bez wyjątku), więc chciałabym, żeby teraz to się trochę zmieniło. Pokażcie, czy ktoś to czyta, nawet krótkim zdaniem! Zapraszam też do obserwowania bloga i na mojego aska ---> xmiss_nobody
P.S. Chciałabym wam życzyć wspaniałego sylwestra, niezapomnianej zabawy i cudownego, nowego roku. Oby przyniósł wam wszystko, o czym marzycie :)
Pozdrawiam xx

10 komentarzy:

  1. Heyo!
    Strasznie rozczuliła mnie ta rozmowa Melanie ze swoją babcią. Jakoś tak nie wiem, trafiła w moje serce.
    Ogółem to ja już teraz uwielbiam Kylego. Mam przed oczami widok przystojnego bruneta z pozwalającym uśmiechem. A ja za takimi szaleje wręcz, szczególnie w literaturze, więc no. No, no, uwielbiam go no xD
    Algebra nie jest taka zła :v To jeden z moich ulubionych działów w matematyce, więc dziwię się, dlaczego Melanie usnela. Niesforna kobieta xD
    Miałam nadzieję, że Melanie podaruje to zdjęcie swoim dziadkom :c Rozumiem, że chciała zostawić dla siebie, ale i tak wolałabym, gdyby podarowała to dziadkom.
    W końcu Melanie zmieni swoje życie ^^ Dobrze zrobiła, rozpoczynając od dziadków. Należało im się po tym, co wyprawiala.
    Pozdrawiam i weny życzę! ^^ Czekam na więcej.
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam :)
    Wybacz mi, że nie wpadłam 22-go grudnia, jak obiecałam, ale przygotowania do świąt były i byłam zmęczona, że nawet nie chciało mi się rysować XD Ale nie będę się tłumaczyć, lecz przejdę do najistotniejszej części tego komentarza :)

    Przeczytałam już wszystkie rozdziały, prolog również przeczytałam drugi raz, aby odświeżyć sobie pamięć i mieć lepszy wzgląd na uczucia i czyny Mel :)
    Wiec tak, zacznę od ogółu. Piszesz fantastycznie! Nie słodzę, mówię samą prawdę :) Styl twój bardzo mi się podoba, nie używasz słów potocznych, czasami się to zdarza, ale w odpowiednich miejscach i sytuacjach, co nadaje również klimatu. Dobrze opisujesz emocje głównej bohaterki, kiedy czytam potrafię się w nią wczuć, tym bardziej, że narracja jest pierwszoosobowa. Widać, że jest to nastolatka, a nie osoba po Harwardzie. Postaci wypowiadają się naturalnie, nic nie jest wyniosłe, czy też przesadnie poetyckie :) Błędów również nie widziała podczas czytania, więc i za to należy się wielka pochwała :D Po sposobie opisów i właśnie braków błędów widać, że rozdziały masz dopracowane i poświęcasz dużo czasu, aby wyszły jak najlepiej :3
    Teraz fabuła:
    Ciągnie się dobrze, nie ma jakiś nieścisłości (choć to dopiero trzeci rozdział, więc ciężko by było, aby coś takiego się znalazło, tymbardziej, że widocznie pilnujesz tego c:). Co prawda, jak przeczytałam w drugim rozdziale, jak Kyle (uwielbiam to imię, głównie przez książkę Dary Anioła hihi) uratował Mel z opresji to byłam przekonana, że ich kontakt się nie urwie, że jakimś cudem jeszcze się spotkają, a jak powiedział, że gra w szkolnej drużynie to już w ogóle byłam przekonana, że chodzi on do tej samej szkoły co Mel. I miałam rację, później wiedziałam, że to on będzie ją uczył matmy i też mój instynkt mnie nie zawiódł hehe. To jest takie jedynie, przy którym marudziłam sobie w duchu, że jest przewidywalne i często się takie coś zdarza, ale nie będę marudzić, że można by to jakoś inaczej rozpisać, bo jest to Twoje opowiadanie, a ja nie mam prawa narzucać Ci zmian. Mogę jedynie pisać swoją opinię subiektywną jak i obiektywną ;)
    Bardzo też spodobali mi się przyjaciele Mel, może Mark nie do końca, głównie przez to, że wciąga, ale Leon i jego stosunek do dziewczyn jak i Mel już bardzo :D Widać, że się o nią troszczy, z początku myślałam, że jako taki starszy brat czy coś. Jednak, kiedy rozmawiali o nim w stołówce, to Leon dawał wszelkie kontrargumenty, był negatywnie do niego nastawiony. I już mój instynkt rozgorzał czerwonym światłem ostrzegawczym "ocho, ktoś tu jest zazdrosny, ktoś się w kimś podkochuje", i myślę, że na 90% mam rację, czyż nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam podzielić komentarz na dwie części, ponieważ nie chciał się opublikować XD

      Za to Kyle, sądzę, że też jakoś spodobała mu się Mel (nienawidzę określenia "ona mi się podoba", ale w tym wypadku jest ono w miarę trafne XD) i sądzę, że z czasem się w niej zakocha, zauroczy, być może już się zauroczył :3
      I czuję, że zamierzasz zrobić coś w stylu, że Leon nie do końca dobry, choć bardzo się o nią martwi i troszczy, będzie się o nią starał, a Kyle - dobry, inteligentny, mądry, szanujący dziewczyny: (póki co na takiego wygląda) również będzie chciał ją "poderwać" (tego określenie też nie lubię :|). I myślę, że zrobisz coś na zasadzie kontrastu między nimi.
      Co do tego towarzystwa Mel, na początku w Prologu i przez pewien czas rozdziału pierwszego, sądziłam, że źle oni wpływają na Mel, ale co się okazało, również ją hamują, a Leon zwłaszcza się nią opiekuje i chce dla niej jak najlepiej :)
      Bardzo podoba mi się to, że piszesz, iż Mel doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi, że rani dziadków i stacza się, ale wie też doskonale, że źle robi, ale te wszelakie uczucia i przeżycia, wspomnienia ciążą na niej, ciągnąc ją w dół...
      Cieszę się, że postanowiła jakoś temu zaradzić i mam nadzieję, że będzie przy tym trwać, i że za dwa czy trzy rozdziały nie rzuci się w wir szaleństwa.
      I doskonale też ukazałaś, kiedy Mel siedziała w tym bardzie w R2, jak zamawiając piwo myślała o rodzicach, a później o tym idiocie, który po alkoholu wsiadł za kółko i zderzył się z samochodem jej rodziców. A dlaczego się upił? Bo miał problemy. Mel też ma problemy. Co on zrobił? Pił. Co ona robi? Pije. - To mnie urzekło :) również jej reakcja i emocje oraz myśli przy tym fragmencie. Zapłaciła i wybyła czym prędzej z tego pubu.
      Także pozostaje mi jedynie podsumować:
      Zapowiada się ciekawa powieść obyczajowa :) na pewno zostanę na dłużej, bo uwielbiam czytać, zwłaszcza jeśli ktoś w miarę dobrze to przedstawia, o problemach, bo nie ukrywam każdy ma swoje, ja też, a czytając można również pokontemplować nad sam sobą :)
      I choć czytam głównie fantastykę (anioły przede wszystkim <3) to od czasu do czasu, jak znajdzie się dobra książka obyczajowa, to też się za nią wezmę ;) Z blogów obyczajowych czytam Twojego i amandiolabadeo.blogspot.com na którego pragnę Cię zaprosić, bo dziewczyna (kobieta w sumie ;P) również dobrze pisze, przynajmniej mi się to bardzo podoba i ciekawie przedstawia życie codzienne nastolatków :)
      Naprawdę cudownie się czytało, płynnie i chce się więcej :3
      Póki co nie mam zastrzeżeń XD sama jakoś super nie piszę, choć teraz poprawiłam się od zeszłego roku (tak musiałam się pochwalić XD) to staram się wyłapywać zgrzyty, albo jeśli coś mi nie pasuję, aby pomóc innym c:

      Pozdrawiam ciepło, weny wiele i inspiracji na kolejny rozdział, mam nadzieję, że niedługo się pojawi, bo chciałabym już przeczytać ich wspólną naukę, mrrr ;3
      anielskie-dusze.blogspot.com

      Usuń
    2. dziękuję ci bardzo za taki dłuugaśny komentarz, nawet nie wiesz, jak miło mi się go czytało :) co do fabuły, to nie zamierzam niczego zdradzać haha :) sama później odkryjesz, jak to się wszystko rozwinie. ja również bardzo lubiłam Kyle'a w Darach Anioła, więc pewnie jakoś z sentymentu to imię siedziało mi z tyłu głowy! jeszcze raz wielkie dzięki, ściskam xx
      P.S. co do komentarza wyżej: ja też uważam, że algebra jest prościutka, ale Mel jakimś cudem ma inne poglądy haha :D

      Usuń
  3. Może zanim przejdę do opowiadania to powiem, że miło zobaczyć Selenę jako motyw tego bloga. :)

    Co do opowiadania jest ciekawe i lekko się je czyta. Myślę, że nawet wciągnęły mnie wydarzenia z życia Melanie. A zwłaszcza inteligentny Kyle zainteresowany jej osobą. Czy wyczuwam kłopoty?

    Pozdrawiam z
    lenaskolowska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Przepraszam, że dopiero dzisiaj.
    Miałam się zabrać za czytanie wcześniej, ale nie wyszło.
    Bardzo mi się podoba. ;)
    Czekam na następny.
    Buziak. ;*
    PS Przepraszam za długość komentarza. :(
    Zapraszam do mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. wreszcie przeczytałam wszystko, naprawdę ładnie się zaczyna, może nie jest to fantazy, w którym sama się obracam, ale narracja jest ciekawie prowadzona, historia z początku tragiczna, coraz lepiej się rozgrywa.
    mam nadzieję, że Melanie jakoś to wszystko ogarnie ;)
    pozdrawiam i zapraszam do mnie c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. jeszcze kilka dni! na pewno będzie :) mam totalny natłok próbnych matur i tak wyszło, ale postaram się spiąć i napisać rozdział!

      Usuń
    2. UF! A już się martwiłam, że odeszłaś z blogosfery :D
      Czekam w takim razie niecierpliwie na 4-ty rozdział <3
      Powodzenia przy matura i (nie wieże, że to mówię) szkoła (naj)ważniejsza!
      Weny :)

      Usuń