wtorek, 28 lutego 2017

Rozdział 5

Leżąc w łóżku w sobotni poranek myślałam o tym, co powiedział mi Leon. Było mi go bardzo żal, jednak nie potrafiłam do końca usprawiedliwić jego podejścia do dziewczyn. Z drugiej strony do niczego ich przecież nie zmuszał. Westchnęłam, przekręcając się na bok. Widziałam, że babcia odetchnęła z ulgą, gdy wróciłam wcześnie do domu, ale mina jej zrzedła na widok jeepa Leona. Chyba naprawdę myślała, że tak po prostu odetnę się od moich najlepszych przyjaciół.
Nie ma mowy. Myliła się co do nich, nie potrafiła zrozumieć jakimi wspaniałymi są ludźmi. Mama i tata dostrzegli by w nich to co ja. Byłam tego pewna. Po moim policzku spłynęła łza. Otarłam ją wierzchem dłoni i zacisnęłam zęby. Przekonam dziadków do Leona i Diane, obiecałam sobie.
Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Wzięłam prysznic, ubrałam dżinsy i obszerną bluzę z kapturem, a później zeszłam po cichu na dół. Miałam nadzieję, że nie trafię na dziadków, bo nie byłam gotowa na konfrontację z nimi. Na szczęście salon i kuchnia okazały się puste. Zjadłam na śniadanie czekoladowe płatki z mlekiem, słuchając rytmicznego bicia zegara. Odstawiając brudne naczynia do zlewu, postanowiłam wybrać się na spacer.
Na dworze wyraźnie dało się już wyczuć jesienną aurę. Chłodny wiatr podrywał pożółkłe liście z ziemi, a słońce przeświecało leniwie zza szarych chmur. Wystawiłam chciwie twarz, by rozkoszować się delikatnymi promieniami. Gdy dotarłam do Parkside Avenue, zabrzęczał mój telefon.
- Halo?
- Cześć, Mel - zaszczebiotała radośnie Diane.
- Hej, co tam?
- Wczoraj tak nagle uciekłaś z klubu, Leon powiedział mi, że chciałaś wrócić do domu. Wszystko okay?
- Tak, po prostu nie miałam nastroju do imprezowania.
- No cóż, po tym jak wyszliście, nam też jakoś odechciało się tam siedzieć. I tak było nudno. W każdym razie stwierdziłam, że mogłabym urządzić małą domówkę dziś wieczorem. Rodzice wyjechali w interesach, a nie chcę siedzieć sama w domu. Mogłabyś potem zostać na noc. Co ty na to? - zapytała ze swoim znajomym entuzjazmem.
Zawahałam się. Znowu impreza i nocowanie poza domem? Przyjaciele zdecydowanie nie pomagali mi w przekonaniu do nich dziadków. Nie mogłam jednak wystawić Dee. Czułam, że mnie potrzebowała.
- Pewnie, że zostanę. O której mam przyjechać?
- Możesz wpaść koło siedemnastej? Mam ci też coś ważnego do powiedzenia.
- Jasne, będę.
Rozłączyłam się i wróciłam raźnym krokiem do domu. Wyszłam na zaledwie godzinę, a już zrobiło mi się okropnie zimno. Zdjęłam w przedpokoju buty i usłyszałam dochodzące z salonu dźwięki telewizora. Chciałam przemknąć się niepostrzeżenie na górę, ale miałam wielką ochotę na gorącą herbatę, więc westchnęłam głośno i ruszyłam do kuchni.
- Melanie? To ty? - Babcia wstała z kanapy.
Nastawiłam czajnik z wodą i wrzuciłam do kubka kilka herbacianych listków.
- Tak - odpowiedziałam.
Babcia weszła do kuchni, owijając się szczelniej swetrem.
- Chłodno dzisiaj, prawda? Właśnie wróciłam z zakupów.
Wzruszyłam ramionami.
- W telewizji mówili, że temperatura ma jeszcze spaść, więc myślę, że możemy oficjalnie pożegnać lato - dodała.
- Naprawdę zamierzasz rozmawiać ze mną o pogodzie? - zapytałam poirytowana.
Babcia westchnęła.
- Wiem, że nie powinnam była namawiać cię do porzucenia... znajomych. Nie chciałam cię zranić, skarbie. Po prostu martwię się o ciebie, dlaczego tak ciężko ci to zrozumieć?
Uderzyłam pięścią w stół.
- Dość! Wciąż powtarzasz te same słowa! - krzyknęłam, jednak zaraz wzięłam głęboki wdech, próbując uspokoić głos. - Uwierz mi, rozumiem, że mogłaś być zaniepokojona moim zachowaniem, ale to, co robiłam, było wyłącznie moją decyzją. Diane i Leon nie mieli z tym nic wspólnego.
- Cały czas ich bronisz, bo nie potrafisz dostrzec, że jednak mieli. - Babcia zbliżyła się do mnie, a ja odsunęłam się odruchowo. - Spójrz prawdzie w oczy. Państwo Falore są ciągle poza domem, Diane praktycznie wychowuje się sama. Ciągle imprezuje i ucieka z lekcji, słyszałam też, że uniknęła wyrzucenia ze szkoły tylko dzięki rodzicom, którzy hojnie sponsorują szkołę.
Próbowałam jej przerwać, ale uciszyło mnie jej zacięte spojrzenie.
- Z Leonem sprawa wygląda dokładnie tak samo. Jego mama cały czas pracuje, a on szlaja się po nocnych klubach. Jego ojciec odszedł wiele lat temu. Jak myślisz, jak może sobie radzić nastoletni chłopak bez porządnego męskiego wzorca?
Zamarłam. Uniosłam wysoko brwi i zaplotłam ręce na piersi.
- Wow. Musiałaś sobie zadać sporo trudu, robiąc ten rekonesans.
- Po tym jak zaczęłaś się z nimi spotykać, wiedziałam, że coś jest nie tak. Wracałaś do domu późno w nocy, czasami nie wracałaś w ogóle. Koleżanki opowiadały mi, że widywały cię w niebezpiecznych okolicach, kompletnie pijaną. Byłam pewna, że sama nigdy byś się tak nie zachowywała. To ich wpływ. Musiałam sprawdzić, z czym mam do czynienia.
Niemal podskoczyłam, gdy usłyszałam dźwięk gwiżdżącego czajnika. Wyłączyłam go z roztargnieniem, nie zalewając herbaty.
- Przestań mówić, jakby chodziło o jakichś morderców! - sapnęłam rozgniewana. - Owszem, moje zachowanie pozostawiało wiele do życzenia, ale przysięgam ci, że oni mnie do niczego nie namawiali. Robiłam te wszystkie rzeczy, starając się zapomnieć... Teraz zrozumiałam, jak głupie to było. Chcę ruszyć dalej, ale na pewno nie chcę zostawić ich za sobą, bo to nie oni stanowią problem.
- To trudni ludzie, Melanie. Usilnie szukają uwagi wśród otoczenia, tylko dlatego, że brakuje im rodziców. I nie zmienią się tak po prostu. Wierzę ci, że nie namawiali cię do niczego złego, ale tylko i wyłącznie przez nich w ogóle znajdowałaś się w tych miejscach. Gdyby nie to...
- To co? - Przerwałam jej gwałtownie. - Siedziałabym dalej w swoim pokoju, przepłakując całe dnie? Nie widziałabym sensu w pójściu do szkoły? Zapomniałabym, jak to jest żyć?
Dolna warga babci zadrżała, a z jej oczu popłynęły łzy. Poczułam ogromne wyrzuty sumienia, że znów tak na nią naskoczyłam, ale nie potrafiłam inaczej. Musiałam bronić przyjaciół, byli dla mnie tak cholernie ważni.
- Chciałam tylko pokazać ci, że nie jesteś taka, jak oni. - Babcia otarła policzki wierzchem dłoni.
- Co to w ogóle znaczy? - szepnęłam. - Proszę cię, zrozum, że Diane i Leon nie są złymi ludźmi, tylko dlatego, że mają kiepskich rodziców. Może mogłabym... zaprosić ich kiedyś na kolację? Zobaczyłabyś ich w innym świetle, niż sieć plotek utkanych przez lata.
Spojrzałam na nią z nadzieją w oczach. Babcia westchnęła głośno, a ja dostrzegłam głębokie zmarszczki na jej twarzy.
- Niech będzie - pokiwała delikatnie głową. - Skoro tak o nich walczysz, to może naprawdę źle ich oceniam.
Wypuściłam powietrze z płuc, przymykając oczy.
- Jestem pewna, że się do nich przekonasz.

***

Zapukałam do drzwi domu Diane. Dziewczyna nie śpieszyła się z zejściem na dół, a ja zaczęłam chuchać na swoje zmarznięte dłonie. Mogłam jednak ubrać coś cieplejszego, pomyślałam. Gdy oznajmiłam babci, że zamierzam spać u Diane, nie była zachwycona, ale postanowiła tego nie komentować. Cieszyłam się z tego powodu, jednak wciąż miałam widok jej zaciśniętych warg z tyłu głowy. Drzwi się otworzyły, moja przyjaciółka rzuciła:
- Hej, wchodź.
Poszłyśmy do jej pokoju i rozłożyłyśmy się jak zwykle na jej ogromnym łóżku.
- Kiedy zrobiło się tak zimno? - zapytałam, kiedy przestałam się trząść.
- Czas wyjąć jakąś kurtkę z szafy. - Westchnęła Diane z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Lubisz jesień? - Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Co? Nie, wcale. - Potrząsnęła głową.
- To dlaczego się tak uśmiechasz?
Rudowłosa przygryzła dolną wargę, ale jej oczy wciąż były niesamowicie rozpromienione.
- Chodzi o tę sprawę, o której chciałam pogadać.
- Zamieniam się w słuch.
- Pamiętasz ten konkurs fotograficzny, na który wysłałam między innymi zdjęcie twoich dziadków?
- Pewnie, było świetne.
- Masz rację, bo wygrało! - Klasnęła w dłonie, wciąż szerząc zęby.
- Poważnie? To niesamowite, Dee. Tak się cieszę, gratulację! - Objęłam ją.
- Dzięki, Mel. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, ile to dla mnie znaczy. - Odsunęła się ode mnie.
- Widzę. Coś ci się chyba przykleiło do twarzy.
- Co?
- Głupi uśmieszek. - Rzuciłam w nią poduszką.
Zachichotała głośno i położyła na brzuchu, opierając się na łokciach.
- Serio, ta nagroda to najlepsze, co mi się mogło przytrafić.
- Właściwie to co jest tą nagrodą?
- No właśnie. - Podniosła się do pozycji siedzącej. - Dostałam się na prestiżowe warsztaty fotograficzne, na których ma się pojawić sama Annie Leibovitz!
- Rany, to niesamowite - powiedziałam szczerze, chociaż kojarzyłam tę fotografkę tylko z opowieści Diane. Podobno była naprawdę dobra. - Kiedy zaczynasz?
Przyjaciółce nagle zrzedła mina.
- Zaraz po świątecznej przerwie.
- I to jest powód do smutku, bo...?
- Te warsztaty to naprawdę niesamowita sprawa, potrwają ponad pół roku, to bardziej coś w stylu kursu. Później dostanę certyfikat i będę mogła otworzyć własne studio, tak jak o tym marzyłam - powiedziała z tą samą zafrasowaną miną, skubiąc poduszkę.
- Dee?
Dziewczyna westchnęła, podnosząc na mnie wzrok.
- Odbędą się w Londynie, Mel. Za niecałe cztery miesięcy przeprowadzę się do Wielkiej Brytanii.
Nim ta informacja do mnie dotarła, minęło dobre kilka sekund. Zmarszczyłam czoło, próbując przetrawić te rewelacje.
- W połowie roku szkolnego?
- Zapiszę się do miejscowego liceum na drugi semestr. Warsztaty nie będą kolidować z lekcjami.
- Wow. To dopiero nowina.
Diane splotła palce swojej dłoni z moimi.
- Wiem, że to nie tak miało wyglądać. Powinnyśmy razem skończyć szkołę, potem studiować niedaleko siebie, a w weekendy chodzić do barów i spuszczać jakichś pajaców na drzewo. - Uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
Ścisnęłam mocniej jej rękę, czując w gardle potężną gulę.
- Hej - wychrypiałam. - Nie pozwalam ci tak myśleć. To twoje marzenie i masz je spełnić, bo inaczej skopie ci ten twój kościsty tyłek.
Zaśmiała się krótko, a łzy spływały jej po policzkach.
- Ale...
- Nie. Nie myśl o mnie. Jestem z ciebie bardzo dumna. Pamiętaj tylko, że obiecałaś mi podróż życia na Karaiby. - Świetnie, teraz płakałyśmy obie.
- Nigdy bym nie zapomniała. Wierzysz mi, prawda? - chlipnęła i zrozumiałam, że nie chodziło jej tylko o wakacje.
- Oczywiście, że tak, Diane. Zawsze.

***

Dwie godziny później impreza rozkręciła się na dobre. Wszyscy świetnie się bawili, tańcząc w salonie lub popijając piwo z plastikowych kubków. Z głośników dobiegały głośne dźwięki muzyki klubowej. Licealiści cieszyli się, że mogą chociaż na kilka godzin zapomnieć o szkole. Diane szalała na parkiecie z Markiem, a ja i Leon obserwowaliśmy ich z kanapy w kącie.
- Niezła historia z tym Londynem, co? - zapytał przyjaciel, stukając palcem o swój kubek.
- Będzie mogła spełniać marzenia. Przecież po to jest życie. - Westchnęłam, biorąc łyka soku pomarańczowego.
Leon zerknął na mnie z zaciekawieniem.
- Nie rusza cię to, że wyprowadzi się pięć tysięcy kilometrów dalej?
Pomyślałam o Diane, mojej ukochanej przyjaciółce, która za zaledwie kilka miesięcy zamieszka na innym kontynencie. Jasne, że mnie to ruszało. Nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez niej, tak wiele wniosła do mojego świata. Gdyby nie ona, prawdopodobnie wciąż leżałabym w łóżku, z twarzą spuchniętą od łez. Nigdy nie poznałabym Leona. Rozumiałam jednak, jak ważne były dla niej te warsztaty. Nigdy nie widziałam jej szczęśliwszej niż wtedy, gdy o nich opowiadała.
- Będę za nią bardzo tęsknić, ale nie mogłabym jej przecież zatrzymać. - Pokręciłam głową. - Uważam, że dobrze postępuje. Zasłużyła na to, jak nikt inny.
- To prawda. Robi fantastyczne zdjęcia. Jak myślisz, powinienem za pozować dla niej nago? Wtedy chyba każdy fotograf chciałby z nią współpracować. - Uśmiechnął się szelmowsko.
Zachichotałam.
- Tylko jeśli kręcą ich chuderlawi chłopcy bez grama mięśni - zażartowałam, dotykając jego bicepsa, który był oczywiście przeciwieństwem mojego opisu.
Zmrużył groźnie oczy, ale zaraz wyszczerzył zęby.
- Tak się chcesz bawić?
Odstawił kubek na stolik i zaczął mnie gilgotać. Piszczałam i wierzgałam nogami, próbując się uwolnić, ale nie przynosiło to żadnego skutku.
- Natychmiast cofnij swoje kłamliwe słowa - nakazał, unosząc kąciki ust.
- Okay, okay! Kapituluję! - Wyrwałam mu się ze śmiechem. - Pójdę po dolewkę soku. Chcesz coś?
- Nie, dzięki.
Ominęłam tańczących i weszłam do kuchni, gdzie było dużo przestronniej. Nalałam sobie soku i już miałam wracać do Leona, gdy coś przykuło moją uwagę. Poczułam chłodny powiew i zauważyłam, że przez frontowe drzwi wchodzi dwójka nowych gości. Pierwszy z nich miał ciemną skórę i włosy oraz był bardzo wysoki. Raczej nie widziałam go nigdy wcześniej. Drugiego z kolei rozpoznałam od razu, mimo panującego w hallu półmroku. Zdjął kurtkę, przeczesał dłonią blond włosy i ruszył do kuchni wraz ze swoim towarzyszem.
- Kyle? - Uśmiechnęłam się zaskoczona.
- Cześć, Melanie. - Podszedł do mnie, unosząc kąciki ust. - To jest mój kolega z drużyny, Ashton. - Wskazał na ciemnoskórego chłopaka.
- Hej, miło cię poznać. - Ashton uścisnął moją dłoń.
- Weźcie sobie coś do picia z lodówki - poleciłam im.
- Okay, to ja pójdę - zaoferował się kolega Kyle'a.
Popatrzyłam na blondyna, unosząc brwi.
- Co ty tu robisz?
- Hmm... - Kyle potarł dłonią podbródek. - Wydaje mi się, że przyszedłem na imprezę.
Parsknęłam śmiechem. Dlaczego zawsze muszę wyjść przy nim na kretynkę?
- Przepraszam, po prostu nie sądziłam...
- ... że taki kujon jak ja, który w dodatku udziela się w samorządzie, może w sobotnie wieczory wychodzić z domu?
Zarumieniłam się i założyłam kosmyk włosów za ucho.
- Nie, wcale nie - skłamałam. Dlaczego w ogóle coś takiego przyszło mi to do głowy? Przecież Kyle w najmniejszym stopniu nie przypominał nerda. - Nie wiedziałam, że znacie się z Diane.
- Jeszcze z podstawówki. Zawsze mi dogryzała, ale to nigdy nie było nic poważnego. Zwykłe przekomarzanie dzieciaków. -  Zatopił się w tym odległym wspomnieniu.
Patrzyłam w jego przejrzyste, niebieskie oczy i na moją twarz wypłynął mimowolnie promienny uśmiech. Wyobraziłam sobie kilkuletnią Diane, rzucającą jakieś uszczypliwe uwagi na temat jego fryzury lub czegoś równie nieistotnego.
Ashton podszedł do nas i wręczył Kyle'owi jeden z czerwonych kubków, które trzymał.
- Dzięki. - Blondyn uniósł napój do ust i wypił odrobinę.
Ktoś ściszył muzykę, a z salonu dobiegł nas donośny głos Diane:
- Uwaga ludzie! Jako, że jestem już nieźle wstawiona, proponuję grę!
Spojrzeliśmy z Kyle'em na siebie i poszliśmy sprawdzić, o co chodzi. Moja przyjaciółka zeskoczyła właśnie ze stolika i pewnie by upadła, gdyby nie złapał jej Mark. Diane, nawet tego nie zauważając, kontynuowała:
- Zagrajmy w butelkę!
Większość ludzi wydała z siebie okrzyk aprobaty i zaczęła siadać na podłodze, tworząc spore koło. Inni ulotnili się szybko do kuchni lub jadalni. Leon przewrócił oczami, ale usiadł obok gospodyni, która przywoływała go do siebie.
- Chcesz tu zostać? - zapytał mnie Kyle z rozbawieniem.
- Czemu nie. - Wzruszyłam ramionami.
Dołączyliśmy do koła, ku wyraźnej aprobacie Diane, a przyjaciółka zakręciła pustą butelką po tequili. Wypadło na jakąś nieznaną mi brunetkę z burzą loków na głowie.
- Layla, pytanie czy wyzwanie? - zapytała nieco bełkotliwie moja przyjaciółka.
- Pytanie.
- Czy całowałaś się kiedyś z dziewczyną?
Layla wyszczerzyła zęby.
- Raz, na obozie. I była cholernie dobra.
Kilka osób się zaśmiało, a dziewczyna zakręciła ponownie butelką. Tym razem wskazała Marka.
- Wyzwanie - rzucił ochoczo.
- Wypij shota z pępka Diane.
Puścił jej oczko i poszedł szybko po butelkę wódki i plaster limonki. Moja przyjaciółka uniosła ochoczo swój top, a Mark wylał jej trochę alkoholu na ciało. Wypił go delikatnie, a Diane zachichotała. Na koniec przygryzł plaster limonki i dumnie wrócił na miejsce. Obserwowałam to, czując, że dołączenie do gry mogło nie być najlepszym pomysłem. Takie zabawy międzyludzkie zdecydowanie mnie nie kręciły, nie chciałam też zwierzać się obcym z życia prywatnego. Cholera, po co tu w ogóle siadałam.
Mark zakręcił butelką, a ja modliłam się, by nie wypadło na mnie. Flaszka długo wirowała wokół nas, aż w końcu zatrzymała się na Kyle'u. Odetchnęłam z ulgą. Było blisko.
- Wyzwanie - zdecydował Kyle.
Dostrzegłam niebezpieczny błysk w oczach Marka, gdy się uśmiechnął.
- Zagraj w siedem minut w niebie. Z Melanie.






____________________________________________________________________
No i jestem z 5 rozdziałem! Jak zwykle liczę, że wam się spodoba i może naskrobiecie jakiś króciutki komentarz, hm? :) Wasze opinie są bardzo istotne! Zachęcam was też do obserwowania bloga, by być na bieżąco. Pozdrawiam cieplutko xx
Ask --> @xmiss_nobody

4 komentarze:

  1. ACH!!! PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE?! NO WIESZ...
    Jestem ciekawa, czy Kyle przyjmie wyzwanie. Poczułam jakąś dziką sympatię do Marka, mimo że pod poprzednim rozdziałem pisałam co innego xD
    Swoją srogą, Kyle sportowiec, oczywiście musiał wziąć wyzwanie :D
    Okay. Rozdział był dobry, rozmowa Mel z babcią burzliwa, znów, ale mam nadzieję, że, kiedy już zrobią ten obiad dla "złych ludzi", które nie mogę się doczekać, będzie miło i pani babcia zmieni zdanie, choć trochę ;)
    I ciekawe, czy wynajęła Malanowskiego, że tyle wie o tych "złych ludziach" XDD
    Szczerze to nie wiem co mam jeszcze napisać xD jakoś tak humor mi się wzniósł o poziom wyżej po Twoim rozdziale xD dzięki :P
    Podobało mi się, było zabawnie, późnej, luźno, choć nie dla Mel pod koniec hłe hłe.
    Zastanawiam się, jak zareaguje Leon na wyzwanie dla Kyla XD
    Nie mogę się doczekać nexta :D
    Szybko wrzucaj!!!!!!!

    Pozdrawiam, weny i inspiracji
    sekretna-dusza.blogspot.com (mam 3 blogi i za każdym razem inaczej się podpisuję, jak coś :P)

    OdpowiedzUsuń
  2. To był naprawdę dobry rozdział. Trochę dramatu i kłótni przy rozmowie z babcią. Dobrze, że staruszka postanowiła lepiej poznać przyjaciół wnuczki. A nie opierać się na plotkach.

    To smutne, że Diane wyjeżdża aż na pół roku. Melanie poczuje się samotna i opuszczona, gdy zabraknie wsparcia przyjaciółki.

    Nie spodziewałam się, że taki kujon jak Kyle wpadnie na imprezę. A tym bardziej że zacznie grać w butelkę. Co wyniknie z gry?

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, opowiadanie jest naprawdę dobre. Niby jest napisane jak wiele z nich, ale ma coś w sobie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Nie zrażaj się małą ilością komentarzy, twórz to co lubisz i baw się tym :) Nie myślałaś o założeniu wattpada? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc to nie, bo mam raczej sentyment do blogspota, a rozdrabnianie się na dwie strony jakoś mi nie leży. Wolę skupić się na jednej, i to tej, którą lepiej znam :)

      Usuń