piątek, 10 marca 2017

Rozdział 6

Zabawa polegała mniej więcej na tym, by zamknąć się z drugą osobą w szafie lub innym ciasnym pomieszczeniu w wiadomym celu. Spojrzałam na Marka z niedowierzaniem, ale on tylko puścił mi oczko. Wiedziałam, o co mu chodzi. Chciał udowodnić swoją teorię, że podobam się Kyle'owi. Blondyn wstał, patrząc twardo na Marka i podał mi rękę. Przechyliłam głowę, pozwalając się podnieść, a kilkoro uczestników zabawy zagwizdało. Nie obchodziło mnie to. Postanowiłam pokazać Markowi, że nie tak łatwo mnie wystraszyć. Byłam pewna, że Kyle nie zrobiłby nic, na co nie miałabym ochoty. Poza tym, nikt tak naprawdę nie dowie się, do czego doszło. Kątem oka zauważyłam Leona, patrzącego ze zdziwieniem na Marka. Mój przyjaciel widocznie nie rozumiał, w co gra brunet. Pociągnęłam Kyle'a w stronę garderoby pani Falore i otworzyłam drzwi. Dopiero kiedy się za nami zamknęły, a głosy z salonu stały się przytłumione, zrobiło się niezręcznie.
- To naprawdę głupie, wiem. Po prostu usiądźmy i przeczekajmy te siedem minut. - Chłopak usadowił się na podłodze.
- Nie przejmuj się. Mark tak już ma, nic na to nie poradzisz. - Usiadłam na przeciwko Kyle'a po turecku, a nasze kolana zetknęły się z powodu niewielkiej ilości miejsca w szafie.
Mimo słabego światła żarówki świecącej pod sufitem, widziałam w oczach blondyna, jaki jest zdenerwowany. Sama czułam się podobnie.
- Muszę przyznać, że nie mam pojęcia, dlaczego Mark wybrał akurat mnie - skłamałam, by zobaczyć jak zareaguje.
Kyle podniósł głowę i uśmiechnął się uroczo.
- To bardzo proste równanie, Melanie. Wydaje mu się, że mi się podobasz.
- Och. - Powiedział to na głos. I co teraz?
Przemknął rozbieganym wzrokiem po mojej twarzy.
- Jest dobry w te klocki. Ma rację.
Mój żołądek wykonał fikołka, przestałam na chwilę oddychać. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Kyle patrzył na mnie łagodnie, ale wyczekująco. Co miałam mu odpowiedzieć? Jeżeli przyznam się, że on też mnie intryguje...
Chciałam dać się ponieść chwili, nie potrafiłam racjonalnie myśleć, obserwując jego pełne usta i niesamowite oczy, które w przygaszonym świetle nabrały głębokiego odcienia wzburzonego oceanu.
- Skoro i tak będą o nas plotkować, gdy stąd wyjdziemy... - zaczęłam, zbliżając powoli swoją twarz do jego twarzy. - To równie dobrze możemy dać im ku temu konkretny powód.
Patrzył na mnie z lekkim niedowierzaniem, a ja nachyliłam się delikatnie i przymknęłam oczy. Musnęłam wargami jego miękkie usta, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co właściwie robię. Chłopak westchnął cicho i ujął moją twarz w dłonie. Pocałował mnie wolno, a ja zadrżałam. Zapomniałam już niemal, jak to jest. Ostatni raz miałam chłopaka ponad rok temu i nigdy nie czułam przy nim tego, co teraz. Moje serce podskoczyło, gdy Kyle wsunął delikatnie język w moje usta. Pocałunek stał się bardziej gwałtowny, zachłanny. Przysunęłam się bliżej, siadając okrakiem na kolanach chłopaka. Objęłam go rękami za szyję i wplotłam palce w jego włosy. Delikatnie je pociągnęłam, a Kyle mruknął cicho. Przesunął dłońmi po moich plecach, przyciągając mnie mocniej do siebie, tak że niemal nie pozostało między nami wolnej przestrzeni.
Do głowy wkradły mi się nagle niepokojące myśli. Co ja właściwie robię? Owszem, Kyle bardzo mi się podobał, ale nie byłam kompletnie gotowa na związek. Wiedziałam jednak, że chłopak właśnie tego oczekiwał. Oderwałam się od niego gwałtownie, przenosząc dłonie na jego ramiona.
Kyle patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem, jego źrenice były rozszerzone. Uspokoiłam oddech, próbując zebrać myśli do kupy. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale wtedy ktoś zapukał w drzwi szafy.
- Dobra, gołąbeczki. Czas minął, możecie wychodzić. - Rozpoznałam stłumiony głos Marka.
Szybko zeszłam z kolan Kyle'a i przeczesałam włosy.
- Posłuchaj, ja... - Próbowałam sklecić mądre zdanie. Odchrząknęłam. - Przepraszam za to, co się stało, nie powinnam była tego robić. Możemy o tym zapomnieć?
Chłopak wstał i zmarszczył czoło.
- Nie rozumiem. Zrobiłem coś nie tak?
Czułam się rozdarta, widząc go takiego bezbronnego, ale wiedziałam, że w obecnej sytuacji nie nadaję się na czyjąś dziewczynę.
- Nie o to chodzi, po prostu... Nie mogę, wybacz.
Wyszłam szybko z szafy, by nie musieć dłużej na niego nie patrzeć. Wiedziałam, że zachowałam się okropnie. Kilka osób przyglądało mi się z zaciekawieniem, ale ja pobiegłam szybko na górę i schowałam się w pokoju Diane.
Rzuciłam się na łóżko, przykrywając twarz dłońmi. Jestem idiotką, pomyślałam. Kyle był takim dobrym człowiekiem, a ja potraktowałam go paskudnie. Dlaczego w ogóle przyszło mi do głowy, żeby go pocałować? Przecież od początku wiedziałam, że nie chcę się z nikim wiązać. Wypuściłam głośno powietrze z płuc.
- Wszystko w porządku, Mel? - Usłyszałam Diane, która weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
- Jestem skończoną kretynką, ale poza tym okay. - Uśmiechnęłam się krzywo, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Przyjaciółka przycupnęła na łóżku obok mnie i założyła mi za ucho kosmyk włosów.
- Co się wydarzyło w garderobie?
- Całowaliśmy się. Przyznał się, że mu się podobam. - Przygryzłam wargę.
- I to jest takie straszne? Myślałam, że go lubisz.
- Lubię, ale ty nie rozumiesz...
Diane uniosła brwi.
- Teraz rzeczywiście nie.
- Kyle jest świetnym chłopakiem. Tylko że ja nie nadaję się teraz do związków. Chyba nie potrafiłabym... się zaangażować. - Spojrzałam na nią, licząc na zrozumienie.
- Melanie. Myślisz pewnie, że nie możesz się do nikogo zbliżyć, bo to byłoby nie fair w stosunku do rodziców, prawda? - Przechyliła głowę. - Ale to kompletna bzdura. Oni by chcieli, żebyś żyła swoim życiem, była szczęśliwa. Dlaczego zatem nie miałabyś spróbować? Przecież nam dałaś szansę.
- To coś zupełnie innego - wyszeptałam.
- Może i innego, ale na pewno nie złego. - Uśmiechnęła się.
Opuściłam głowę, zerkając na swoje palce. Palce, które jeszcze kilka minut temu przeczesywały jasne włosy Kyle'a.
- Nie wiem, czy potrafię. Chyba jest jeszcze za wcześnie.
Przyjaciółka pogładziła mnie po ramieniu.
- Skoro tak uważasz, to do niczego się nie zmuszaj. Jestem pewna, że Kyle to zrozumie, może będzie na ciebie czekał. To raczej typ monogamisty. - Uniosła kąciki ust.
- Nie chcę, żeby na mnie czekał. Nie mogę go ograniczać. Co jeśli nigdy nie będę w stanie dać mu tego, czego oczekuje? - Spojrzałam na nią z konsternacją.
- Skąd wiesz, czego on oczekuje, Mel? Znacie się zaledwie od tygodnia, poza tym tylko się całowaliście na litość boską. Nic takiego się nie stało, wystarczy, że szczerze z nim porozmawiasz.
Westchnęłam.
- Chyba masz rację, ale już nie dzisiaj. Nie dam rady. Przepraszam, że tak mi odbiło.
- Spokojnie, przecież po to właśnie jestem.

***

Wróciłam do domu około dziesiątej rano. Niewiele spałam, więc miałam nadzieję zdrzemnąć się jeszcze przez kilka godzin. Przez cały czas myślałam o tym, co się wczoraj stało. Nie miałam zielonego pojęcia, jak zacząć rozmowę z Kyle'em w poniedziałek, nie wiedziałam też, jak wyjaśnić mu sytuację, by go nie urazić. Przecież to nie była jego wina, że spodobała mu się taka pokręcona dziewczyna. Diane powiedziała, że chłopak wszystko zrozumie, ale ja jakoś nie byłam tego taka pewna. W końcu to nie on mnie pocałował. W dodatku czułam gdzieś w środku, że nie jest mi obojętny. Westchnęłam, wchodząc do kuchni po szklankę wody.
- Już wróciłaś? - Dziadek siedział przy stole i kończył śniadanie.
- Tak, ale chyba się jeszcze położę. - Wyjęłam z szafki ulubiony kubek w groszki.
Dziadek odłożył talerz do zlewu i przyjrzał mi się uważnie.
- Słyszałem, że trochę się wczoraj posprzeczałyście z babcią.
Skrzywiłam się na tę wzmiankę.
- Wiesz, jaki jest jej stosunek do moich przyjaciół. Postanowiłam zaprosić ich na kolację, żeby przekonać ją, że jednak nie ma racji - powiedziałam, nalewając wodę mineralną do kubka.
- Dobrze, że stajesz murem za ludźmi, na których ci zależy. Proszę cię jednak, byś następnym razem trochę delikatniej z nią rozmawiała. Babcia jest bardzo wrażliwa.
Odetchnęłam głęboko, przymykając oczy.
- Źle się zachowałam, przeproszę ją.
- Ona bardzo cię kocha, ale czasem nie okazuje tego w taki sposób, jakbyś chciała. Postaraj się wtedy nie być dla niej zbyt przykra, małpeczko. - Dziadek pieszczotliwe potargał mi włosy.
- Obiecuję.
Wzięłam kubek z wodą i ruszyłam na górę. Przebrałam się szybko w piżamę, ułożyłam wygodnie w łóżku i już niemal zasypiałam, gdy zadzwonił mój telefon. Żołądek podskoczył mi niemal do gardła ze strachu, że to Kyle. Zerknęłam na wyświetlacz i odetchnęłam z ulgą.
- Co tam, Leon?
- Chciałem cię zapytać, o co chodzi z tą wczorajszą akcją, pobiegłaś na górę i już cię później nie widziałem. Diane mówiła, że nic takiego się nie stało, ale wolałem się upewnić.
Przygryzłam dolną wargę. Nie byłam pewna, czy powinnam opowiadać Leonowi o tym, co się stało. Sama nie wiedziałam dlaczego. Uważałam go za najlepszego przyjaciela, ale poczułam dziwne skrępowanie na myśl o tym, by mówić mu, że całowałam się z Kyle'em.
- Miała rację, wszystko jest w porządku.
- On... nie zrobił niczego, czego byś nie chciała, prawda? - zapytał z napięciem w głosie.
- Nie, spokojnie. - Ja zrobiłam. I zdecydowanie tego chciałam.
Usłyszałam, że Leon oddycha z ulgą. To miłe, że tak się o mnie troszczył.
- W takim razie dlaczego uciekłaś?
- Po prostu rozbolała mnie głowa i tyle. - Poczułam się parszywie, okłamując go.
- Okay. - Wyczułam w jego głosie, że nie dał się na to nabrać, ale cieszyłam się, że nie naciskał. - W takim razie już ci nie przeszkadzam. Do zobaczenia rano.
- Pa.
Odłożyłam komórkę na szafkę nocną, zastanawiając się, dlaczego właściwie nie chciałam się przyznać Leonowi do pocałunku z Kyle'em. Przecież mówiliśmy sobie o wszystkim. On opowiadał mi o dziewczynach, które podrywał, więc dlaczego ja nie potrafiłam? Chyba bałam się, że mógłby sobie coś o mnie pomyśleć. Przez dwa miesiące odtrącałam każdego chłopaka, który wykazał mną jakiekolwiek zainteresowanie, a teraz rzuciłam się na Kyle'a, gdy tylko przyznał, że mu się podobam. Mimo tego, zamierzałam postąpić tak samo jak zwykle. Owszem, byłam nim zafascynowana, chociaż nie znałam go zbyt dobrze, ale nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie w związku. Myśli o rodzicach wciąż nie dawały mi spokoju. Świadomość, że oni nie żyją, a ja spotykam się z kimś, w kim mogłabym się zakochać... Zdecydowanie nie byłam na to gotowa. Stwierdziłam, że powiem Kyle'owi to wszystko, mając nadzieję, że wszystko się ułoży i wciąż będziemy mogli się kumplować. Tak to przynajmniej brzmiało w teorii.
Chociaż usilnie się starałam, sen nie chciał już do mnie przyjść. Zamiast tego, patrzyłam więc tępo na biały sufit.

***

Szłam z Leonem korytarzem szkolnym do naszych szafek, nieustannie wycierając spocone dłonie o spodnie. Dlaczego tak bardzo denerwowałam się tą rozmową? To nic takiego, dasz radę, powtarzałam sobie w duchu.
- ... zielone skrzaty rzuciły na mnie urok i teraz muszę chodzić do szkoły. - Leon zerknął na mnie przenikliwie.
- Co? Jakie skrzaty? - zapytałam z konsternacją.
- Opowiadałem ci właśnie moją niesamowitą historię, wedle której mam dziewięćdziesiąt lat, ale złośliwe chochliki zamknęły mnie w boskim ciele osiemnastoletniego chłopaka. - Wyszczerzył zęby. - Sprawdzałem w tej sposób, czy mnie słuchasz.
Spojrzałam na niego ze skruchą.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Na pewno wszystko gra?
- Pytasz mnie o to po raz czwarty, a ja po raz czwarty zapewniam cię, że nic się nie dzieje. - Westchnęłam, spuszczając wzrok. - Mam dzisiaj kartkówkę z algebry i trochę się stresuję, to wszystko.
- Skoro tak twierdzisz. Nie musisz się tym przejmować, przecież Johnson cię tego nauczył. - Leon wyciągnął z plecaka czerwone jabłko i wpił się w nie zębami.
Na wzmiankę o Kyle'u mój żołądek skurczył się boleśnie. Przełknęłam głośno ślinę, starając się przy tym wyglądać naturalnie. Uśmiechnęłam się lekko, gdy dotarliśmy do szafek.
- Tak, masz rację. Na pewno zaliczę to na piątkę, niepotrzebnie się stresowałam. - Wyciągnęłam podręcznik do literatury. - Zobaczymy się później.
Okręciłam się szybko na pięcie, dostrzegając jeszcze podejrzliwy wzrok Leona, a potem czmychnęłam pod salę numer sto czternaście. Czy to nie ironia, że moją pierwszą lekcją dzisiaj musiał być właśnie angielski? Zerknęłam przez szybkę w drzwiach do środka. Przy stolikach siedziało kilkoro uczniów, Kyle'a na szczęście jeszcze nie było. Po raz setny powtórzyłam sobie to, co chciałam mu powiedzieć i rozejrzałam się po korytarzu. Chwilę później dostrzegłam znajomą sylwetkę chłopaka, wyłaniającego się z zza rogu.
- Melanie. - Podszedł bliżej, obserwując mnie z zaciekawieniem.
Gdy tylko go zobaczyłam, wymyślona przeze mnie wypowiedź wyparowała z mojego mózgu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Cześć, Kyle. Porozmawiamy?
- Jasne. - Pokiwał głową.
Odeszliśmy kawałek dalej, chłopak oparł się plecami o ścianę.
- Posłuchaj, to co się wydarzyło... Popełniłam błąd, nie chciałam cię całować. To znaczy chciałam, ale... - Trzeba przyznać, że szło mi wprost wspaniale. Weź się w garść, nakazałam sobie.
- Chyba trochę się pogubiłem. - Kyle rozmasował sobie kark.
Odetchnęłam głęboko i spróbowałam raz jeszcze.
- Chodzi o to, że ja nie jestem teraz gotowa na żadne związki. Po wypadku rodziców, kompletnie się załamałam. Teraz czuję się dużo lepiej, ale nie na tyle, by zacząć się z kimś umawiać. Potrzebuję czasu, by pogodzić się z ich odejściem, poukładać sobie wszystko.
Kyle patrzył na mnie poważnie swoimi niebieskimi oczami, poruszył lekko szczęką.
- Rozumiem to. Spokojnie, dam ci tyle czasu, ile tylko będziesz potrzebowała.
Cholera, Diane miała rację.
- Nie. - Dotknęłam jego ramienia. - Nie chcę, żebyś na mnie czekał. Jakaś dziewczyna, idealna dla ciebie, może być gdzieś tu, niedaleko, a ty nie dasz jej szansy z mojego powodu. Zrozum, że jestem jedną wielką niewiadomą, Kyle. Jak w algebrze. - Uśmiechnęłam się, opuszczając rękę.
- Lubię znajdować niewiadome. - Odgarnął czule kosmyk moich włosów za ucho.
- Kyle... - Czułam, jak mój opór słabnie. Co on takiego w sobie miał?
- Nie zamierzam naciskać, ale zechcesz chociaż przemyśleć to, co zaraz zaproponuję?
Uniosłam pytająco brew.
- Moglibyśmy po prostu spędzać razem czas, no wiesz, chodzić na takie niby-randki, a ty zobaczyłabyś, jak się z tym czujesz. Żadnego pośpiechu, wymagań, jakichkolwiek zasad dotyczących związków. Jeżeli nie będzie ci to odpowiadało, wrócimy do przyjacielskich relacji, obiecuję.
Dlaczego moje argumenty topniały, gdy tylko się odzywał? Podejmowałam tę decyzję przez całą noc, nie mogłam tak po prostu dać się od niej odwieść w ciągu kilku minut rozmowy. Prawda? Jednak kiedy patrzył na mnie w taki sposób, z nadzieją oczach, nie potrafiłam sobie nawet przypomnieć, dlaczego chciałam go odrzucić. Był idealny. Mądry, zabawny, odpowiedzialny, a do tego cholernie atrakcyjny: umięśnione ciało sportowca, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, lekko zakrzywiony nos, który dodawał mu uroku, pełne usta i te zniewalające, niebieskie tęczówki...
- Okay, zastanowię się - rzuciłam w końcu.
Nie mam pojęcia, jakim cudem wypowiedziałam te słowa, ani czy słusznie postępuję, robiąc mu jakąkolwiek nadzieję. Nie byłam też do końca przekonana do tego pomysłu, ale w tamtej chwili nie potrafiłabym mu tak po prostu odmówić.
Uśmiechnął się dokładnie w momencie, w którym zadzwonił dzwonek.






_________________________________________________________________________
Kolejny rozdział, kolejne akcje. Trochę zaczyna się dziać. Jak zwykle zachęcam do komentowania i obserwowania. W sumie nie wiem, co więcej mogłabym napisać w tej notce, więc po prostu życzę przyjemnego czytania. Ściskam ❤
Ask --> @xmiss_nobody

7 komentarzy:

  1. Jestem!!! Przepraszam, że tak późno, ale szkoła, zaległości po anginie i kampania reklamowa!!! Swoją drogą technik organizacji reklamy jest bardzo ciekawym profilem :3

    Podobał mi się ten rozdział :)
    I bardzo dobrze, według mnie, że Melanie nic nie wymyślała, ani nic, tylko szczerze i otwarcie mu powiedziała, jak jest. We wszystkich książkach obyczajowych (choć niewiele ich czytałam, bo wolę krew, skrzydła i miecze xD) albo filmach, dziewczyny trudziły się nad wymyślaniem jakiegoś sprytnego kłamstewka... A ja się zastanawiałam, dlaczego do cholery nie powiesz mu prawdy? Co by się stało, jakbyś powiedziała mu prawdę? Przecież jak by nie zrozumiał to by oznaczało, że jest tępym idiotą!!! Dlatego chcę Cię bardzo pochwalić za "nie utrudnianie" :) prostość, szczerość i REALIZM.
    Scena w szafie skojarzyła mi się z filmem "Dziś 13, jutro 30", nie wiem czy oglądałaś? Fajnie opisałaś, troszkę się uśmiałam, wyobrażając to sobie, hehe. I wiedziałam, że dojdzie do pocałunku!:P
    Zachowanie pana dziadka również mi się bardzo podobało :3 lubię pana dziadka.
    Kyle. Leon. Ich zachowania w równym stopniu bardzo mi się podobały, Kyle może trochę bardziej ze względu na to jak potraktował Melanie i widać, że rzeczywiście mu na niej zależy i nawet, jeśli ona nie będzie odwzajemniała jego... zauroczenia, bo wydaje mi się, że jest za wcześnie, aby mówić o uczuciach, to powrócą do przyjacielskich relacji. I mi się to bardzo podoba :) tak odebrałam ich zachowania i poczynania, i tak je zinterpretowałam, jako że żadne nie chce zranić drugiego.
    Bardzo podoba mi się to opowiadanie i z każdym rozdziałem coraz bardziej :3
    Ogólnie, nie przedłużając mojego biadolenia, rozdział bardzo mi się podobał, moim zdaniem dobrze go opisałaś, nic na siłę... GOOD :P
    Czekam na następny ;)

    Pozdrawiam, weny i inspiracji :3
    anielskie-dusze.blogspot.com
    sekretna-dusza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no pewnie, że oglądałam ten film. taka miłośniczka komedii romantycznych jak ja nie mogłaby go przegapić :) co do obyczajówek, to ja również rzadko je czytuję, więc następne opowiadanie pewnie pójdzie w kierunku fantastyki, ale do tego jeszcze sporo czasu :) dziękuję za (jak zwykle) mega długi komentarz! :*

      Usuń
  2. Cudowny rozdział. ❤️
    Czekam na następny.
    Buziaki. 😘
    PS Przepraszam za długość komentarza. 😔

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem nieco zdziwiona. Bo Kyle to na serio super chłopak, ale coś czuję, że Mel ma słabość do Leona. I choć wie ile miał dziewczyn, jaki z niego typ, to chyba będą razem. Po ostatnim rozdziale, kiedy on powiedział, że na razie nikogo nie kocha, doszłam do wniosku, że dopóki Melanie nie przyzna się przed samą sobą, że jest zauroczona Leonem i zakochała się w nim, to on też głośno się nie przyzna, że ma się ku niej.
    A może to tylko moja chora wyobraźnia?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. To była dopiero akcja. Nie myślałam, że Melanie tak rzuci się na Kyla z ustami. Choć to dobrze, że on właśnie o tym marzył i nie zrobiła czegoś, czego on nie chciał. Układ przedstawiony przez niego jest sprawiedliwy. I pozwoli dziewczynie przemyśleć czy jest gotowa na coś poważniejszego.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam tu dlatego, że zostawiłaś komentarz na moim blogu. Muszę Ci powiedzieć, że bardzo podoba mi się to opowiadanie i jestem mega ciekawa, jak potoczy się dalej. Lubię Kyle'a (czy jak to się tam odmienia), ale Leon skradł mi serce. Wiem, że pewnie połączysz w parę Mel i Kyle'a, ale gorąco kibicuję Leo! :D Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej:)
    Zapraszałaś już jakiś czas temu do siebie, ale jakoś nie miałam czasu, a i może ochoty, by rozpoczynać czytanie czegoś nowego. W końcu jednak wpadłam i od razu się zainteresowałam historią.
    Z A Wy cz czytuję fanfiction, więc może to i lepiej, że to opowiadanie jest inne.
    Od razu przeczytałam całość i przepraszam, że nie komentowałam poszczególnych rozdziałów. Jakoś tak dobrze mi się czytało.
    Bardzo polubiłam bohaterów, mimo że każdy z nich jest inny. A Kule... W nim to nawet mogłabym się zakochać, choć jest też Leon, który ma coś w sobie takiego... Nawet myślałam, że Melanie i on... Ale obecna sytuacja też jest ciekawa.
    Jeśli chodzi o babcię bohaterki, to wcale się nie dziwię, że martwi się o wnuczkę. Może jak pozna jej przyjaciół to rzeczywiście zmieni o nich zdanie.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Serdecznie pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń